Hussein Chalayan mówi o klątwie cyklu mody i zawsze „robi coś nowego”

instagram viewer

SINGAPUR - Chwalony brytyjski projektant Hussein Chalayan zamknięte Audi Singapurski Festiwal Mody w niedzielę wieczorem ostatni z kilku międzynarodowych projektantów, który w ciągu tygodnia pokaże swoje kolekcje na jesień 2013. Podczas gdy ubrania z pewnością zachwyciły publiczność – zwłaszcza suknie w kabriolecie, które modelki w dramatyczny sposób rozpościerały podczas spaceru po wybiegu – jeszcze fajniej było jeździć. porozmawiaj z Chalayan za kulisami po koncercie.

Głęboko uparty projektant omówił wszystko, od tego, dlaczego prawdopodobnie nigdy więcej nie pojawi się na London Fashion Week, po swój idealny cykl modowy.

Fashionistka: Jak podobał ci się Singapur? Hussein Chalayan: Jedzenie było świetne. A miasto — jest jak miasto przyszłości. Gdybym naszkicował tła dla moich modeli, naszkicowałbym właśnie to.

W czwartek podczas rozmowy z dyrektorem kreatywnym festiwalu, [brytyjskim dziennikarzem] Collinem McDowellem, dużo mówiłeś o wzlotach i upadkach bycia niezależną firmą. W pewnym momencie zamierzałeś wejść w biznes z PPR [obecnie Kerring]. Czy kiedykolwiek rozważyłbyś ponowne przyłączenie się do konglomeratu?

Ten rodzaj inwestycji ma pozytywne i negatywne strony. Jesteś pod dużą presją, ale czujesz się też bezpieczniej. To osobliwa dychotomia między poczuciem bezpieczeństwa a byciem pod presją. Byłem w grupie PPR bardzo krótko, a potem przyszedł kryzys i nie zrobiliśmy tego. Skończyło się na tym, że przez pięć lat byłem po prostu dyrektorem kreatywnym [należącej do PPR] Pumy. Mam wrażenie, że zrobiłbym coś takiego tylko wtedy, gdyby była to właściwa umowa. Nie chcę czuć się jak w więzieniu. Możesz się tak czuć. Jestem pewien, że słyszałeś o wszystkich projektantach w stresie….

Czy myślisz, że dzisiaj projektant musi zrobić coś podobnego do tego, co zrobiłeś w Pumie, aby przetrwać finansowo? To zależy od zakątka rynku, który wybrałeś. Czuję, że nie musisz być częścią dużej firmy, aby zyskać rozpoznawalność swojej marki. To pomaga. Zrobiłem teraz trzy duże. Byłem projektantem Tse – właściwie w Nowym Jorku – potem zostałem dyrektorem kreatywnym Asprey. Potem była Puma.

Więc to dla ciebie zadziałało. U mnie to działało, ale było też dość trudne.

Ostatnio dużo się mówi o presji cyklu modowego – projektanci tworzą sześć, siedem, osiem kolekcji rocznie. Czy byłbyś „bezsezonowym” projektantem, gdybyś mógł? Myślę, że ten pomysł na pory roku... jako projektant jesteś tego ofiarą. Ponieważ ma to wiele wspólnego z wymaganiami rynku. To jajko kurze, prawda? Jeśli nie będziesz oferować tych sezonów, rynek ich nie będzie miał. Rynek będzie musiał się bez ciebie obejść. Gdyby to zależało ode mnie, robiłabym prawie jedną kolekcję rocznie: wiosenną, letnią i zimową w jednym. Miałbym części kolekcji, które byłyby „przyprawione”, więc jeśli mieszkasz w gorącym klimacie, takim jak ten, będziesz coś miał. Tak jak dzisiaj pokazałam moją zimową kolekcję, ale jest za ciepło, żeby nosić tu płaszcze.

Występujesz w Paryżu i robisz to od wielu, wielu lat. Teraz, gdy Londyn, gdzie mieszkasz, jest tak ważnym przystankiem w harmonogramie tygodnia mody, czy rozważyłabyś kiedyś pokazanie tam? Często mnie o to pytają. Rzecz w tym, że przed wyjazdem do Paryża pokazywałam się w Londynie. Występowałem w Londynie przez siedem, osiem lat. Już dłużej pokazuję w Paryżu. [Kiedy wyjechałem z Londynu] czułem, że w tamtych czasach było za mało ludzi. Robimy tak duży wysiłek i mało ludzi to widziało. Teraz znaleźliśmy drogę w Paryżu. Mamy slot — uważamy, że jest dobry. Dla mnie powrót do Londynu nie jest taki łatwy. Cały sposób przygotowania kolekcji i jej czas dotyczy Paryża. Musiałbym dokonać dużych zmian. Czuję się też jak projektanci w Londynie... Myślę, że teraz jest określone podejście. W dniach, kiedy tam pokazywałem, pokazywałem z McQueenem. Daliśmy naprawdę niesamowite koncerty. Naprawdę przesuwaliśmy granice. Myślę, że w dzisiejszych czasach wielu projektantów po prostu chce mieć biznes. Które szanuję. Ale w moim przypadku zawsze chodziło też o zrobienie czegoś nowego. Czułbym się teraz trochę dziwnie, pokazując się w Londynie, ponieważ myślę, że tamtejsi projektanci są w pewnym sensie bardziej komercyjni. Jesteśmy komercyjni, ale jestem kimś, komu zależy zarówno na nowościach, jak i na biznesie.