Kiedy koszulka staje się czymś więcej niż koszulką?

Kategoria Podkoszulek Koszulki Toczące Się Kamienie | September 21, 2021 02:24

instagram viewer

Mick Jagger i Bill Wyman na trasie The Rolling Stones w 1989 roku w Atlancie w stanie Georgia. Zdjęcie: Paul Natkin/WireImage

Ludzie lubią kojarzyć ojców i więzi. Dla mojego taty to koszulki. Nosi je tak często, że nigdy nie może mieć dość, ale jest kilka, które są całkowicie niedostępne. Są to rzeczy, których nawet on, człowiek pragmatyczny do przesady, nie nosi. Zamiast tego siedzą schludnie złożone w jego komodzie i tylko od czasu do czasu są wyłamywane, by pokazać je publiczności.

Czasami daje go mojemu bratu i mnie do zatrzymania. Jest koszulka bez rękawów, którą kupił podczas dorocznego Festiwalu Borówek w South Haven w stanie Michigan w połowie lat 80-tych. Mówiono mi, że pierwotnie był cukierkowo-czerwony, ale po latach przejażdżek rowerowych i wycieczek na plażę stał się wypłowiałą od słońca brzoskwinią. Jest koszulka Chicago Cubs, którą zabrał do domu z wiosennego treningu w Mesa w Ariz. mniej więcej w czasie, kiedy się urodziłem. Pływałem w nim, kiedy po raz pierwszy pożyczył mi go na rodzinną wycieczkę do Cubs vs. Gra White Sox na ówczesnym Comiskey Park.

Potem jest T-shirt Rolling Stones z trasy zespołu z 1989 roku po Ameryce Północnej. Nie pamiętam, kiedy wszedł w moje życie, ale według dobrze zmumifikowanego stosu zdjęć, koszulka – którą podobno nazwałem „The Tongue Shirt” – była moją ulubioną rzeczą do noszenia jako Brzdąc. Historia sugeruje, że nosiłam go jako sukienkę i stał się moim oficjalnym mundurem do jazdy na rolkach centralnym korytarzem naszego domu. Mój tata i ja sprawowaliśmy wspólną pieczę nad koszulką do czasu, gdy poszedłem do college'u, kiedy to przyznał mi ją w całości. Po tym, jak moi rodzice wysadzili mnie w akademiku, po rozpakowaniu przyborów biurkowych i zamontowaniu pachnących wkładek do półek, złożyłem koszulę i wsadziłem ją tam, gdzie zawsze – w szufladzie. To właśnie zrobił mój tata. I tam pozostał, zbyt święty, by być na zewnątrz, przez lata.

Ale dwa lata temu koszulka pojawiła się z kolegami w rozmowie o Micku Jaggerze. Opinia grupy była taka, że ​​koszulka brzmiała „szykownie” i powinnam zacząć ją nosić, zanim zjedzą ją roztocza. Doceniałem ich zachętę, ale coś było nie tak. T-shirty mojego taty były tak zakorzenione w nostalgii, że również odzwierciedlały osobę, którą był w tym czasie. Czy naprawdę chciałem podzielić się tym ze światem?

Nie żeby zepsuć wam zakończenie, ale zrobiłem to: zacząłem nosić T-shirt. Po tygodniach wewnętrznych dyskusji założyłem go do biura z wielkim podekscytowaniem. "Koszula twojego taty!" powiedzieli moi współpracownicy. "Tak!" Powiedziałem z powrotem. Pocieszająca była świadomość, że w rzeczywistości byli ludzie, którzy rozumieli historię koszuli; znali mojego tatę, właściwie go nie znając. Nosiłem go więc coraz częściej — na przyjęcia urodzinowe, rodzinne spotkania i dokładnie jeden koncert One Direction.

Mimo ukrywania się przez tyle lat, koszula zrobiła się dziurawa. Zauważyłem, że niegdyś cienka szczelina na szyi poszerzyła się do rany, a rąbek postrzępił się bardziej niż w sklepie z odzieżą vintage. Rozważałem wiele rozwiązań, z których najbardziej logicznym jest oprawienie i powieszenie tam, gdzie na co dzień go widzę. Mieszkanie w małym mieszkaniu w Nowym Jorku nie jest trudnym zadaniem. Ale tęskniłabym za jej noszeniem, czuciem cienkiej jak papier bawełny na moim ciele i możliwością powiedzenia innym, że należała do mojego taty, teraz jest moja i że ją kocham.

Wcześniej tego lata mój tata sięgnął do swoich archiwów, aby wyciągnąć cztery koszulki, które są starsze ode mnie. Najbardziej urzekł mnie żółty bananowy T-shirt, który protestował przeciwko instalowaniu świateł na Wrigley Field. (Wtedy był to jedyny park ligowy, w którym nie rozgrywano nocnych meczów.) Niewiele wiedział w 1988 roku, że te światła w końcu pozwoliło na jedno z moich najcenniejszych wspomnień: spędzanie niezliczonych wieczorów razem w Wrigley, oglądanie naszego ulubionego zespół. Nie zaproponował, że pożyczy mi koszulę, a ja nie prosiłem. To wciąż jest jego częścią, a ja jeszcze nie byłem gotów ponieść tej odpowiedzialności.

Jako pamiątki, T-shirty wyznaczają ciekawą granicę między emocjami a funkcjonalnością. Wiktoriański fotel może być przekazywany z pokolenia na pokolenie, ale jego właściciele nie przeżyli w nim takiego życia, jak w T-shircie. Spoglądam w dół na koszule mojego taty i widzę, jak przedłuża jazdę samochodem o trzy minuty, ponieważ na antenie pojawiła się nasza ulubiona piosenka radio tak jak zbliżaliśmy się do naszego podjazdu, albo staliśmy w kuchni przesiewając mieszankę do naleśników tak jak on robił w każdą niedzielę byłem żywy. Ale jak fotel, T-shirt pokazuje swoją miłość poprzez zużycie — choć łatwiej jest naprawić mebel.

Mój tata też ma parę skarpetek. Są czerwone i w kropki. Nosił je na swoim ślubie, na wielu moich zawodach gimnastycznych i na ukończeniu college'u. Ostatnio usłyszałam, jak mama wspominała, że ​​dawno ich nie widziała. Zachowuje je na mój ślub. Zastanawiam się, czy potem je wrobi.

Nigdy nie przegap najnowszych wiadomości z branży modowej. Zapisz się na codzienny biuletyn Fashionista.