Ann Demeulemeester zabiera nas do klasztoru na wiosnę 2011 r.

Kategoria Recenzje Ann Demeulemeester Wiosna 2011 Paryż | September 19, 2021 05:47

instagram viewer

PARIS-- „Wow, to wygląda na modowy pogrzeb”, szepnął fotograf ustawiający swój aparat jako Ann Demeulemeester show miał się rozpocząć. Przebywający w klasztorze na lewym brzegu Paryża tłum był od stóp do głów odpowiednio ubrany na czarno. Czy był to szyk klasztorny, czy oddanie hołdu ponuremu gustowi Ann? Zastanawialiśmy się.

„Myślę, że jestem gotowa, aby przejść do czegoś czystego, czystego, ale jednocześnie abstrakcyjnego” – powiedziała nam Ann na kilka minut przed pokazem. I rzeczywiście zrobiła: pas startowy składał się z gradientu, który zaczynał się od czystej bieli, przechodził na czarne akcenty, a następnie na pełną czerń. Stara Ann, nowa Ann: stworzyła równowagę między miękką, stonowaną sylwetką a miłością do warstw.

Przejście od bieli do czerni nastąpiło poprzez nadruki: Ann stworzyła na tkaninie gigantyczne wzory, które następnie pocięła na ubrania: motywy zamieniły się w abstrakcyjne, przypadkowe akcenty czerni - najpierw rzadkie, a potem stopniowo gęstsze, by biel powoli zanikała na zewnątrz. Ponieważ wiele kawałków zostało wyciętych z tego samego gigantycznego nadruku, „Każdy kawałek jest całkowicie wyjątkowy” – powiedziała. Sylwetki przywodziły na myśl jej czasy świetności – sprzeczne długości, dużo pasków: duże naszywki zakrywające całą klatkę piersiową, w połączeniu ze spódnicami jednonożnymi.

Asymetryczny powrócił, zdawała się sugerować, ponieważ na wybiegu pojawiło się wiele jednonożnych spodni i częściowo przyciętych sukienek.

Materiał wykazał się dużym kontrastem: grube, lekko watowane jedwabie szyto razem z cienkim jak skóra jedwabiem barwionym, na nieoczekiwanych kamizelkach z tyłu.

Kolekcja na nowo wymyśliła również nowoczesny garnitur: monochromatyczne komplety składały się z przyciętych skórzanych kurtek, spodnie 3/4 z bardzo lekkim kloszem (tak, kloszem – ale powiedziałem lekko!), z dopasowanym, otwartym czubkiem kliny.

Zabawne akcesoria obejmowały okulary z metalowej siatki. (A może były to opaski na głowę? Coś, co umiejętnie zakryło oczy, ale miejmy nadzieję, że nie wizję). Może ukłon w stronę Lady Gagi?

Niezależnie od tego Ann będzie Ann. „Nie chcę niczego zostawiać za sobą, ewolucja przychodzi naturalnie, słucham tylko siebie, swojej duszy”. powiedziała spokojnie.

**Wszystkie zdjęcia autorstwa Eulalie Juster.