Pierwszy europejski sklep Lululemon w Londynie. Zdjęcie: Stuart C. Wilson/Getty Images dla Lululemon Athletica
Kiedy Laurent Potdevin został dyrektorem generalnym Lululemon na początku 2014 roku miał sporo problemów do naprawienia — w większości związanych z firmą pomyłki w zakresie public relations w 2013.
Piętnaście miesięcy później, a teraz Potdevin mówi, że nadszedł czas, aby sprzedawca odzieży sportowej „odszedł od gry obrony przed ofensywą”. Dane dotyczące sprzedaży w roku finansowym 2014 sugerują, że firma jest gotowa: w ciągu 12 miesięcy kończący się w lutym 1, sprzedaż netto wzrosła o 13 procent do 1,8 miliarda dolarów, a zysk brutto o 9 procent do 914 milionów dolarów, chociaż marże operacyjne i porównywalna sprzedaż w sklepach nieznacznie spadły.
Co napędza wzrost? 48 sklepów otwartych przez Lululemon, głównie w Stanach Zjednoczonych, miało z tym wiele wspólnego; podobnie jak odzież firmy dla mężczyzn (wzrost o 16 proc. rok do roku) i dziewcząt (wzrost o 51 proc.). Lululemon prowadzi obecnie 302 sklepy na całym świecie; 202 znajdują się w Ameryce Północnej. Potdevin twierdzi, że długoterminowym celem jest posiadanie w regionie 350 sklepów, których wielkość będzie się różnić w zależności od lokalizacji i rynku. Na przykład ośrodki wypoczynkowe skorzystałyby na mniejszych punktach sprzedaży detalicznej. W planach są także dwa nowe sklepy w Londynie, jeden w Singapurze i jeden w Dubaju.
Nowy dyrektor finansowy Stuart C. Haselden, który przybył z J.Crew w styczniu, powiedział również, że firma musi zapewnić więcej miejsca na męskie artykuły. Jako przykład posłużył się sklepem Robson Street w Vancouver: 50-procentowy wzrost powierzchni sklepowej przełożył się na ponad 90-procentowy wzrost dla biznesu męskiego. Podobny wynik osiągnięto w sklepie Santa Monica.
Zarówno Haselden, jak i Potdevin byli jednoznacznie pozytywnie nastawieni do przyszłości firmy. Haselden podziękował założycielowi Chipowi Wilsonowi, który odszedł z zarządu w lutym, za jego wizję, a Potdevin powiedział: „Konkurujemy z nikim innym, jesteśmy właścicielami rynku, który stworzyliśmy”.