Jak to robię: Shane Gabier i Chris Peters z Creatures of the Wind

Kategoria Shane Gabier Cfda Krzysztof Piotr Fundusz Mody Moda | September 19, 2021 01:52

instagram viewer

Shane Gabier i Chris Peters, projektanci tej niesamowitej marki Stworzenia wiatru, przeszedł od nauczania w School of the Art Institute of Chicago do wygrania Fundusz CFDA/Vogue Fashion drugie miejsce za około siedem miesięcy. Takie przełomowe uznanie jest czymś niespotykanym w branży modowej, choć jeszcze bardziej przełomowy może być fakt, że projekty tego duetu faktycznie odpowiadają otaczającemu je szumowi. Zwrócili uwagę na swoje innowacyjne i skrupulatnie wykonane ubrania i trzymali się tej wizji poprzez wzloty, upadki i nagrody.

Spotkałem się z tym duetem w deszczowy poranek tuż przed Tygodniem Mody, aby dowiedzieć się, jak Shane Gabier i Chris Peters kierują swoim modowym życiem z dyskretną egzystencją w Chicago. To całkiem nierealne.

Fashionistka: Jak się poznałaś? Chris Peters: Cóż, byłem studentem, a Shane był profesorem [w School of the Art Institute of Chicago], ale nie był moim profesorem! Po ukończeniu studiów miałem opuścić Chicago, ale potem zdecydowałem, że pójdę na randkę z Shane'em. Sprawiłem, że to się stało. [śmiech]

Shane Gabier: Więc wtedy zaczęliśmy razem pracować. Na początku było to naprawdę projektowe. Sami robiliśmy małe rzeczy i robiliśmy wszystko, od tworzenia wzorów po szycie. Nasza pierwsza kolekcja została odebrana przez WWD, przez ciąg incydentów i znalazł się na okładce. Krzysztof: Od tego czasu sprawy zaczęły toczyć się o wiele szybciej.

A potem wylądowałeś na New York Fashion Week na wiosnę 2011 roku. Shane: Wiosnę 2011 uważamy za pierwszą „prawdziwą” kolekcję. Wtedy produkowaliśmy rzeczy i pracowaliśmy na większą skalę. Wtedy zaczęliśmy współpracować z Libby [ich PR-owcem]. Krzysztof: Tak, wszystko stało się „prawdziwe”. To był naprawdę, bardzo, bardzo szybko rozwijający się proces. Shane: Ale nadal staramy się działać powoli. Zrób jeden krok na raz. Powoli dodawaj nowe elementy. To jak budowanie aspektów tego, co zrobiliśmy. Wszyscy zależy nam na wzroście organicznym, a nie wymuszaniu go.

Co sprawiło, że chciałeś przyjechać do Nowego Jorku i pokazać się na New York Fashion Week? Shane: Cóż, musisz, prawda? Krzysztof: Utrudnianie wszystkim innym zobaczenia naszej kolekcji nie ma sensu. Shane: Ale utrudniamy sobie to. Krzysztof: Tak, ale jesteśmy narażeni na o wiele więcej zasobów w Nowym Jorku – nasi wytwórcy próbek są w Nowym Jorku, nasi wytwórcy wzorów są w Nowym Jorku. Po prostu mieszkamy w Chicago, co jest trochę szalone.

Czy kiedykolwiek czułeś się jak outsider w nowojorskim świecie mody? Shane: Cóż, było trochę uprzedzeń, trochę przeciwności. Chciałbyś sobie wyobrazić, że ludzie są wystarczająco otwarci, by nie żywić tych uprzedzeń. Ale w rzeczywistości było to dla nas bardzo dobre, ponieważ myślę, że z kolei przeceniliśmy to, robiąc naprawdę piękną produkcję i używając naprawdę pięknego materiału. To jak: „Pieprzyć to! Pokażemy ci, jak dobrzy możemy być. Krzysztof: W ten sposób rozpoczęliśmy współpracę z młynami couture i innymi wysokiej klasy biznesami. Shane: Przyjęliśmy to jako wyzwanie. Chcieliśmy, żeby [ubrania] były piękniejsze. I to jest to, co ludzie teraz w nim lubią, naprawdę wyjątkowe tkaniny i specjalne zabiegi.

Musisz otrzymać wiele komplementów za kunszt swoich elementów. Są naprawdę czymś.Shane: Najlepiej było, gdy główny krawiec Ikrama, który robił high-endowe przeróbki dosłownie 60 lat, powiedział: „Zwróciłem uwagę Ikramowi, jak pięknie wszystko jest zrobione. Widzimy wielu nowych projektantów, a Twój jest naprawdę wyjątkowy”. Pomyślałem: „Jesteś pewien, że jej powiedziałeś?” [śmiech]

Jak wygląda dla Ciebie typowy dzień pracy? Krzysztof: Szczerze mówiąc, jesteśmy własnymi stażystami. Normalnie budzimy się, jedziemy do centrum, załatwiamy sprawy i zostajemy tam, aż do spotkania z Libby [przedstawicielka PR], a potem pracujemy z Libby przez półtorej godziny, a potem wracamy do centrum i zostajemy tam do wszystkiego zamyka. Potem wracamy do domu i jemy ramen. Shane: Rozmawiamy o tym z Marcusem i Davidem [Marcus Wainwright i David Neville, projektanci Rag & Bone], którzy są naszymi mentorami za pośrednictwem CFDA/Vogue Fashion Fund. Powiedzieli też, że kiedy zaczynali, robili wszystko, a to naprawdę ważne, ponieważ teraz wiedzą, jak dobrze delegować. Dosłownie każdego dnia, gdy jesteśmy w dzielnicy odzieżowej, dowiadujemy się o nowym źródle. W pewnym sensie stale budujemy na naszej bibliotece zasobów i są to rzeczy, z którymi mamy do czynienia, więc jest to naprawdę natychmiastowe.

Jak równoważysz swój czas między nauczaniem, projektowaniem i podróżowaniem? Shane: Cóż, mam różne stopnie elastyczności ze szkołą [SAIC], ale w większości są… szczęśliwi, ponieważ nie ma nikogo w Chicago lub na wydziale, który jest pokazywany podczas Tygodnia Mody w Nowym Jorku, więc cieszą się, że ktoś reprezentuje Szkoła. Mamy krótkie semestry i długie przerwy, więc to jakieś sześć tygodni, żebym mogła pracować w Nowym Jorku. Na szczęście te przerwy przypadają jak w samym załamaniu produkcji i tuż przed koncertem, więc działa to w dziwny sposób. Krzysztof: Dobrą rzeczą jest to, że jest nas dwoje, więc wiele razy jestem tu [w Nowym Jorku] sam dla dwa lub trzy tygodnie, co nie jest najfajniejsze… To znaczy, po prostu nie lubię być sam, więc mamy czatuję.

Jesteście naprawdę słodcy! Jaka jest najbardziej satysfakcjonująca część Twojej pracy, poza pracą ze sobą? Krzysztof: Jestem podekscytowany widząc próbki. Myślę, że zraniłem jednego z naszych twórców wzorów, ponieważ pokazywał nam próbki, a ja po prostu przestraszyłem się i przytuliłem go. Shane: Po prostu go podniósł i niedźwiedź go przytulił. [śmiech] Krzysztof: To było po prostu najlepsze. Shane: Dla mnie to widzieć to wszystko razem na wystawie, kiedy w końcu mamy wszystkie wymarzone dziewczyny, które obsadziliśmy, a włosy są gotowe… Nigdy nie widzimy tego wszystkiego razem, aż do tego momentu. To jest moment, w którym na pewno warto.

Jak wybrałeś nazwę „Creatures of the Wind”?Krzysztof: Pochodzi z piosenki Johnny'ego Mathisa „Wild is the Wind”. Muzyka to nasza kolejna, po modzie, największa obsesja i naprawdę podoba nam się transformacyjna zdolność tej piosenki. Był omawiany tak wiele razy i za każdym razem ma inny sentyment. Również oryginalna wersja jest tak dziwna, dramatyczna i niesamowita. Podoba nam się uczucie, które nam dało. Shane: To, co nam się w tym podoba, to to, że jest otwarte na interpretację. Tworzy inny obraz dla każdego.

Czy dużo myślisz o muzyce podczas projektowania? Krzysztof: Kolekcje zawsze skupiają się na muzycznym punkcie centralnym. Do Wiosna 2011 był to „Koniec świata” Skeetera Davisa. Potem była „Pieśń Syreny”. Chodzi o stworzenie dialogu z piosenką, aby stworzyć uczucie. Wszystko sprowadza się do uczuć – jesteśmy bardzo emocjonalni! [śmiech]

Kto jest Twoim idealnym klientem? Krzysztof: Myślę, że naszym idealnym klientem jest każdy, kto lubi [ubrania]. Tak naprawdę nie mamy fantazji na temat klienta, bardziej chodzi o to, kto odpowiada na kolekcję w jakimkolwiek charakterze. Shane: Myślę, że ważne jest, aby to było otwarte. Pomysł typu „Kto jest twoim klientem?” Myślę, że to naprawdę trudne. Krzysztof: Mamy klientów w wieku około szesnastu lat i klientów po dziewięćdziesiątce. Posiadamy bardzo szeroki asortyment. Shane: Myślę, że to naprawdę szczególny element tego, co robimy. Podoba mi się, że może przemawiać do tych naprawdę, bardziej konserwatywnych, starszych kobiet, ale może też przemawiać do szalonych nastolatków. Ma taką szerokość.

Jakie jest największe ryzyko, jakie podjąłeś dla swojej firmy? Krzysztof: Nie wiem. Wszystko, co robimy, wydaje się być naprawdę naturalnym rozszerzeniem. Zawsze staraliśmy się być naprawdę ostrożni w naszym rozwoju i nie rozszerzać się zbytnio. Nie pochodzimy z pieniędzy. Wszystko robimy sami i dzięki temu jesteśmy bardzo ostrożni w podejmowaniu decyzji. Shane: Za każdym razem, gdy prowadzisz własną, niezależną firmę, jest to ryzyko, ale nie chcielibyśmy robić nic innego.

Jak zmieniła się Twoja firma od czasu wygranej? Fundusz CFDA/Vogue Fashion nagroda? Krzysztof: Dla nas pozwoliło nam to na znacznie większą płynność w przechodzeniu rzeczy. Rzeczy mniej się zaczynają i kończą, nie czekamy na płatności ani cokolwiek. Shane: Oczywiście jest to walidacja, która jest ważna również dla innych ludzi. To zdecydowanie bardziej zwraca uwagę na to, co robimy. Krzysztof: O tak, są działka więcej oczu. Pod względem naszej widoczności to bajlion razy więcej niż wcześniej.

Czy kiedykolwiek denerwujesz się prezentacją swojej kolekcji? Krzysztof: Tak, trochę robimy. Shane: Ale nigdy nie jesteśmy pewni ubrań. Ubrania są dla nas łatwe. Zawsze jest niepokój o przyszłość, ale nie powiedziałbym, że się denerwujemy. Jesteśmy zdecydowanie pewni tego, co robimy. Krzysztof: To tylko presja, ale szczerze mówiąc, wszystko jest pod presją. A wszystko, co warto robić, jest zawsze trudne.

Co czeka Creatures of the Wind w przyszłości? Shane: Szczerze mówiąc, tak bardzo skupiliśmy się na tej konkretnej kolekcji [Jesień 2012], że to wszystko, o czym teraz myślimy. To znaczy, jestem pewien, że w tym roku będą rzeczy związane z CFDA, które będą naprawdę ekscytujące. Krzysztof: O tak, będą to jakieś kolaboracje, ale nie mogę o nich mówić! Będzie kilka fajnych rzeczy.

Mrugniecie. Krzysztof: Tak, mrugnij.