Mam do powiedzenia trzy słowa o kolekcji Simona Spurra na sezon wiosna/lato 2011: So F*cking Handsome.
Ale oto kilka słów, na wszelki wypadek: Ostroga znalazł godne pozazdroszczenia miejsce pomiędzy high-endowym brytyjskim krojem a chłodnym amerykańskim stylem. Kroje jego kurtek, dżinsów i koszul są ostre jak brzytwa i ciasne jak imadło, ale nie ma w nich nic ograniczającego. I nic zbyt surowego.
Są tu skórzane rękawiczki i skórzane bombowce, które przypominają nam mężczyznom, że jesteśmy mężczyznami. Garnitury w paski i kratę, które są cholernie prawie zabawne, zachowując przy tym pewność siebie (Ostroga Ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, w wielu swoich stylizacjach pojechał z trzema kawałkami) i różowymi spodniami, które pasowały do eleganckich, skórzanych toreb podróżnych, które jego chłopcy zabrali ze sobą po wybiegu.
Absolutną atrakcją była czarna kurtka – jednocześnie tajemnicza, wyrafinowana i szykowna.
I oczywiście są też charakterystyczne dżinsy Spurr, które pozostają tam z APC i Acne za jedyne dżinsy, za które każdy mężczyzna powinien zapłacić ponad 100 dolarów.
Kolekcja była trudna, nie tracąc przyczepności do kotwicy Spurra. To było niezawodne, a jednak ekscytujące; proste, ale oryginalne. Taki, jaki powinien być naprawdę przystojny mężczyzna.