Współżyjący projektanci Sea o zachowaniu pokory i skupieniu się na kliencie

Kategoria Morze Sean Monahan Monica Paolini | September 18, 2021 08:31

instagram viewer

W naszej wieloletniej serii „Jak to robię” rozmawiamy z ludźmi zarabiającymi na życie w branży modowej o tym, jak się włamali i odnieśli sukces.

Chyba że kupiłeś ich (bardzo urocze) ubrania z jednego z ich wielu sklepów detalicznych – Barneys, Steven Alan, Isetan w Tokio, Shopbop i Net-a-Porter, żeby wymienić tylko kilka - jest spora szansa, że ​​nigdy nie słyszałeś o współczesnej marce Morze. To dlatego, że przez siedem lat swojej działalności projektanci Sean Monahan i Monica Paolini włożyli prawie 100% swoich wysiłków w jedną rzecz, która faktycznie zarabia pieniądze: sprzedaż ubrań.

W czasach, gdy wiele marek poszukuje wszelkich sposobów na wypromowanie swoich nazw – kolaboracji, ubierania się celebrytów, nieustannego działania PR, reklamy itp. -- Sea stawia na produkty, głównie dlatego, że musiało.

I chociaż to skupienie utrzymywało ich na powierzchni na coraz bardziej konkurencyjnym rynku, nie latają prywatnymi odrzutowcami na spotkania. Klamka do ich budynku przy Canal Street została złamana, kiedy ich spotkałem (na co zwracam tylko uwagę, ponieważ jest wspomniane w naszym wywiadzie) i ich teraz piękne, wypełnione światłem studio na poddaszu, w którym oboje mieszkają i pracują (choć obecnie nie są zaangażowani romantycznie), było kiedyś narkotykiem legowisko.

Ale sprawiają, że to działa i stale się rozwija dzięki kolekcjom, które są niezmiennie fajne, nadają się do noszenia, kobiece i urocze, ale nie są zbyt plisowane. Czytaj dalej, aby dowiedzieć się, jak ci przyjaciele na całe życie zebrali się, aby założyć linię modową, swój kwitnący międzynarodowy biznes (są duże w Japonii), uznanie przez CFDA, wprowadzenie uroczej kolekcji odzieży dziecięcej i co jeszcze będzie dalej.

Jak się poznaliście i zdecydowaliście założyć linię modową?

Sean Monahan: Dorastaliśmy razem w północnej części stanu Nowy Jork - w miejscu zwanym Newburgh w stanie Nowy Jork - i znaliśmy się od dzieciństwa. Nasi rodzice byli przyjaciółmi; widywaliśmy się na piknikach i tym podobnych rzeczach. Chodziliśmy też razem do szkoły, więc znamy się od dawna. Potem, gdy sprzedała się firma, dla której pracowałem w Hiszpanii, wróciłem do Nowego Jorku i byłem znudzony i pomagałem Monice w jej występach.

Monika Paolini: Pracowałem w Betsy Johnson. Stylizowałem jej show i Sean przyszedł mi z pomocą.

Sean: I pomyślałem: „No cóż, mogę zacząć linię”, co było okropne, i pomyślałem, że będzie o wiele łatwiej niż było. W każdym razie założyłem linię i przez trzy lata robiłem to sam i trafiłem w przyzwoite miejsce, a potem Monica weszła i zrobiła to znacznie lepiej, więc przez ostatnie trzy i pół czy cztery lata robiliśmy to razem. Zaczęło się rozwijać naprawdę, kiedy przyszła Monica.

Monica, co robiłaś w Betsey Johnson ???

Monika: Byłem dyrektorem ds. projektowania w Betsey Johnson, a wcześniej pracowałem w Jill Stuart. Kolekcja Betsey bardzo różni się od estetyki mojego osobistego projektu. Jest taką cudowną osobą, z którą się pracuje. Tyle się od niej uczysz. Rzadko zdarza się, że w świecie mody masz na co dzień miły dzień, więc fajnie było tam pracować, a potem masz pragnienie, którego chcesz robić ubrania, które chcesz nosić i które cię ekscytują, więc zacznij pracować z Seanem, pomagając mu i zaczynając patrzeć na kolekcji i widząc, jak możemy ją ulepszyć i jak możemy ją lepiej sprzedać, było tak fajnie móc przyjść na cały etat Morze.

Skąd wzięła się nazwa Morze?

Sean: Przyszło z jednej nocy, pomagając Monice. Była czwarta rano. Była OCD z powodu przebiegu programu, a ja pisałem swoje imię dużymi literami na korkowej tablicy z pinezkami i po prostu zatrzymałem się na A. i chciałem napić się kawy, wróciłem i powiedziałem: „Doskonale”. Morze też kocham. Wydawało się, że to idealna nazwa.

Jak finansowałeś linię na początku?

Sean: To było samofinansujące się. Każdą część pieniędzy, którą miałem, po prostu włożyłem w to i to było to. Nie mamy finansowania ani pożyczek od rodziców, ani nic. Myślę, że ponieważ linia musi się utrzymać i finansować własny rozwój, to ukształtowało ją w tym sensie, że skupiła nas na kliencie. Myślę, że skupiliśmy dużo naszej energii na sprzedaży, a nie na prasie, zwłaszcza na początku. Bo to musi działać, skoro tak płacimy czynsz za to miejsce. Nie mamy wyboru.

Kim byli niektórzy z twoich wczesnych zwolenników handlu detalicznego?Sean: Barneys jest w dużej mierze odpowiedzialny za rozwój marki. Oni byli – ze wszystkich sprzedawców, jak sądzę – najbardziej wspierającymi i najbardziej zainteresowanymi przekształceniem marki w biznes. Oraz cierpliwość i zrozumienie, że jest to nowa firma i potrzebuje czasu na rozwój. Shopbop jest ostatnio naprawdę świetny.

A co z międzynarodowym?

Sean: Mamy duży biznes w Japonii -- myślę, że mamy 100 drzwi w Japonii i mamy tam agenta, który ma różne marki -- robi Sacai, Rick Owens, Pierre Hardy i my. Był naprawdę świetny w budowaniu marki w Japonii. To zawsze była dla nas duża baza.

Czy robisz coś szczególnego, co wydaje się przemawiać do japońskich klientów?

Monika: Zazwyczaj co sezon robimy dla nich lamparta. To było coś, do czego zawsze ich pociąga.

Sean: Rozczarowaliśmy ich w tym sezonie. Nie robiliśmy lamparta. Ubrania są po prostu uczciwe i łatwe do noszenia i myślę, że to dla nich działa. Nie są ciemne ani ostre; myślę, że są bardziej optymistyczni i to naprawdę pomaga.

Macie niesamowitą -- i interesującą -- przestrzeń. Jak to znalazłeś?

Sean: Szukałem przestrzeni na tyle dużej, żeby pracować i mieszkać, a kiedy tu przyjechałem, były tam dwa piętra. Przed nami przez 15 lat była to fabryka do uprawy chwastów, która została zniszczona i stała opustoszała przez wiele miesięcy. Canal Street była oczywiście zupełnie inna. Wszystko, co mógłby sobie wyobrazić handlarz narkotyków, znajdowało się w przedniej części, ułożone pod sufitem. Z przodu nie było okien, tylko duże wentylatory i zabite deskami okna. To było po prostu szalone. Ale czułem, że przestrzeń jest fajna, więc ją wziąłem, a potem przez cztery miesiące wybijaliśmy wszystko i po prostu sprzątaliśmy. Poprosiłem załogę o pozostawienie tylko czterech ścian i tak właśnie zrobili.

Oczywiście nic nie oddziela przestrzeni życiowej od miejsca pracy. Czy kiedykolwiek czułeś się jak ty...

Sean: Nie możesz przestać działać?

Monika: Robimy to szczególnie, gdy się rozwijamy, ponieważ mamy pracowników i oni tu przyjeżdżają, a czasem chcesz po prostu wrócić do domu i wyrwać się z pracy.

Sean: Mamy też miejsce w górnej części miasta, ale nienawidzę tego w centrum, więc głównie tu zatrzymuję się, a potem przychodzą pracownicy. Lubię pracowników, ale czasami jest to trochę za dużo. Ale rozwijamy się, więc niestety Mon i ja musimy tak dużo pracować, ponieważ robimy w zasadzie wszystko: sprzedaż tutaj w Nowym Jorku, wysyłkę tutaj, produkcję tutaj. Pomyśleliśmy, że wraz ze wzrostem produkcji nasze życie stanie się łatwiejsze, ale...

Monika: To jest to samo.

Co uważasz za największe wyzwanie w rozwoju Twojej firmy?

Sean: Przepływ gotówki jest trudny, nawet gdy Twoja produkcja jest większa. To dobry problem, ale musisz finansować tę produkcję, więc przepływ gotówki jest problemem. A to naprawdę konkurencyjny rynek. Ponadto domy towarowe skreślają nieco wcześniej, a wyzwaniem jest po prostu nadążanie za rytmem kolekcji; teraz, gdy wykonujemy sześć dostaw rocznie, jest to dużo pracy.

Poza tym dzieją się dziwne rzeczy, jak teraz z Rosją i Ukrainą. Rosja jest naszym czwartym co do wielkości rynkiem. Mamy sześć sklepów na Ukaine, a w Rosji mamy chyba 14 lub 15. To tak dynamiczny biznes, jest tak wiele rzeczy, które mogą pójść źle, że to szaleństwo.

Monika: Wszystko, o czym myślisz, może pójść źle, tak naprawdę się nie udaje.

Sean: Największym ograniczeniem jest ograniczenie naszego życia, ponieważ musimy dużo pracować. Więc myślę, że to jest największy problem. Zapotrzebowanie na czas jest niewiarygodne.

Monika: Jesteś bardzo zestresowany, ponieważ tak bardzo starasz się, aby Twój produkt trafił do sklepów na czas, a potem próbujesz zaprojektować kolejną kolekcję i starać się, aby była tak dobra, jak to tylko możliwe, lepsza niż poprzednia, ale także upewniając się, że sprzedaje.

Sean: Teraz [sprzedawcy detaliczni] wysyłają w niedziele raporty o sprzedaży i to w stylu: „Chodź człowieku, niedziela?”.

Monika: Ponieważ sami sprzedajemy linię, otrzymujemy tak wiele informacji zwrotnych od kupujących, co jest bardzo pomocne w tym, jak projektujemy to, ale słysząc „Och, to nie jest sprzedaż”, zarówno dobre, jak i złe wieści, to cię męczy.

Dla kogo projektujecie?

Monika: Zawsze pamiętam, co lubię nosić.

Sean: Myślę, że Mon była na początku inspiracją dla linii, jej stylu i estetyki. Chcemy być wiarygodni dla naszego klienta, niezależnie od tego, czy studiuje, pracuje, czy wychodzi, chcemy, żeby to zrobiła mieć pewność, że dostarczymy coś, co sprawi, że poczuje się wyjątkowa i szczęśliwa i wygodny. Mamy nadzieję, że dziewczyna jest optymistyczna...

Monika: Skromnie prowokujący.

Czy planujecie rozszerzyć działalność na inne kategorie poza odzieżą?

Sean: W tej chwili jest po prostu gotowy do noszenia. Zrobiliśmy kolekcję toreb, ale jeszcze nikomu nie pokazaliśmy i to tylko kwestia czasu. Zatrudniliśmy tę dziewczynę z Japonii, aby przyjechała i pomogła rozwinąć markę w różnych obszarach. Robimy program denimowy dla Japonii, ponieważ nasz japoński agent chce, abyśmy robili denim. Mamy pomysły na kilka toreb i kilka butów, ale po prostu nie ma czasu, aby zrobić to poprawnie.

Monika: Zrobiliśmy linię dla dzieci.

Sean: Zaczęliśmy [dzieci], ponieważ Bon Marché w Paryżu robi nas – nie robi nas – poprosili nas o zrobienie linii dla dzieci, więc robimy linię dla dzieci, która jest przeznaczona na przed upadkiem i upadkiem. Myślę, że zamierzamy to sprzedać również w naszej małej przestrzeni sklepowej w Isetanie. Pokażemy to Barneysowi w przyszłym tygodniu.

A co z otwarciem sklepu?

Sean: Podoba nam się pomysł założenia sklepu, ale nie mamy nawet klamki na drzwiach wejściowych. To naprawdę krok po kroku.

Zdecydowanie nie mielibyśmy nic przeciwko temu, żeby mieć mały sklep, może z showroomem z tyłu lub czymś, w którym możemy bezpośrednio zobaczyć klienta i zobaczyć, jak reaguje.

Nigdy nie pokazaliście się na Tygodniu Mody. Jakiś konkretny powód?

Monika: Myślę, że na początku, kiedy zaczynaliśmy, nie mieliśmy finansowania i żeby to zrobić, chcieliśmy zrobić to dobrze. Chcieliśmy nadal koncentrować się na kolekcji, którą można sprzedać, która sprawdzi się w sklepach.

Sean: To po prostu nigdy nie było czymś priorytetowym. Może to jest dobre dla wspierania marki i wspierania sklepów. Dlatego zrobilibyśmy to, gdyby pomogło to w generowaniu prasy.

Czy masz charakterystyczny kawałek, który przenosisz z sezonu na sezon?

Monika: Zawsze staramy się robić naprawdę proste sukienki. Coś, co łatwo nałożyć, żeby nie myśleć zbyt dużo rano, ale czujesz się dobrze, kiedy na siebie patrzysz.

Jaką radę dałbyś komuś, kto chce założyć własną linię?

Sean: Rób w co wierzysz i czujesz się z tym komfortowo. Myślę, że to bardzo ważne, aby to, co robisz, było autentyczne. To pomaga. Sprawia, że ​​czujesz się dobrze ze sobą i cieszysz się, a praca jest lepsza, bardziej rzetelna i spójna.

Monika: Czasami, kiedy zaczynasz, starasz się być mały.

Sean: To wszystko musi być edytowane, mimo że jesteśmy naprawdę złymi redaktorami, polecam bycie edytowanym. Myślę, że to najtrudniejsza część.

Jak wygląda twoja relacja coworkingowa?

Sean: Walczący. Dużo walki.

Monika: Tak dużo walczymy. Ale znamy się od tylu lat, jest całkowicie w porządku krzyczeć w jednej sekundzie i śmiać się w następnej. Ale oboje projektujemy i robimy wszystko razem. Lubi rzeczy bardziej męskie, bardziej nowoczesne. Myślę, że jesteśmy razem w dobrej równowadze. On popycha mnie, a ja go popycham i to nam bardzo pomaga. W przeciwnym razie czasami myślisz, że tak jest w porządku, ale jeśli ktoś inny popycha cię dalej, pomaga to ulepszyć kolekcję.

Jaka jest najważniejsza lekcja, jakiej się nauczyłeś?

Monika: Niezatrudnianie wielu ludzi, nie posiadanie zbyt wielu kosztów ogólnych naprawdę nam pomogło, ponieważ czasami Twoja sprzedaż jest dobra, ale czasami jest po prostu w porządku.

Sean: Bądź pokorny w tym, co robisz.

Monika: Ponieważ nie zawsze jesteś na szczycie.

Sean: Skoncentruj się na szerszym obrazie i nie daj się codziennie wciągać w drobne sprawy. A także największą lekcją dla mnie jest to, jak mały jest świat. Byłem właśnie w Londynie i Paryżu -- fajnie jest, gdy widzisz dziewczyny noszące tam ubrania, a potem mamy wiele drzwi w Rosji, co jest niewiarygodne mnie, ponieważ ubrania są trochę szczęśliwe, plisowane i dziewczęce, a potem w Japonii, która jest dla nas dużym rynkiem, ale kiedy dorastałam w Newburgh, nigdy nie Myślałem, że będziemy spacerować po ulicach Japonii i zobaczyć ubrania i w ilu sklepach jesteśmy, i fakt, że w zasadzie płacą nam czynsz, to dziwne pojęcie. Myślę, że świat się rozwija i życie się rozwija, jeśli na to pozwolisz.

Czy był kiedyś kamień milowy lub moment, który sprawił, że poczułeś się, jakbyś to zrobił?

Sean: Klamka. To wtedy dostajemy tę klamkę. Wtedy poczuję, że nam się udało.

Monika: Weszliśmy do CFDA w zeszłym roku. To był ogromny zaszczyt. Nigdy bym tak nie pomyślała, bo czujemy się tak mali. Jesteśmy w tym mieszkaniu. Ale to było naprawdę miłe.

Sean: Miło jest być rozpoznawanym za to, co robisz.