Erdem jest zawsze jednym z najbardziej wyczekiwanych programów w Londynie. Ponieważ marka w ostatnich latach rozrosła się niesamowicie, produkcja stała się większa i bardziej dopracowana.
W tym sezonie było tak wiele osób, że nie zauważyliśmy, dopóki nie wyszedł pierwszy model okazało się, że ogromny fortepian i wiolonczelista od jakiegoś czasu siedzieli na środku wybiegu czas. Dramatyczna, teatralna muzyka była idealnym akompaniamentem do pięknie ozdobionej kolekcji, stworzonej w całości w czerni i bieli.
Przezroczyste, cienkie jak bibułka warstwy organzy były w paski, haftowane, składane i układane w spódnice do kolan, koszule bez rękawów, kurtki, a nawet spodnie. Pojedyncze nitki ze strusich piór usiane sweterkami, krótkimi sukienkami i długimi sukniami. W rzeczywistości pióra były wszędzie. Wyglądały z rąbków, zdobiły ramiona i gromadziły się wokół stóp gładkich sukni. Bukiety hortensji umieszczone na siedzeniu każdego gościa sugerowały ślubny element – zwłaszcza biorąc pod uwagę długie, białe stroje wieczorowe – ale nigdy nie widzieliśmy tak fajnej panny młodej jak ta. Buty były tupane, czarno-białe platformy z suwakami z przodu i ogromnymi obcasami z pleksiglasu ombré.
Trudno wyobrazić sobie kogoś, kto nie cieszyłby się tą kolekcją. Był wyraźnie oryginalny i wierny znanej marce Erdem, ale jednocześnie większość elementów nie wyglądała nie na miejscu na pokazie Chanel. Może to znak na przyszłość Erdem? Słyszałeś to tutaj pierwszy, Karl.
Zdjęcia: IMAXtree