Relacja z pierwszej ręki o Aleksandrze Wangu „Free-For-All”

instagram viewer

Przyjechałem około 11:00 na Highline Stages w Manhattan's Meatpacking District w ostatnią sobotę – trzy godziny przed planowanym czasem rozpoczęcia za „tajne wydarzenie” Aleksandra Wanga. Zobacz, na początku tego tygodnia Wang-o-files otrzymał tajemniczy e-mail ogłaszający „jednorazową, nieujawnioną ofertę specjalną wydarzenie."

Dotarłem tam trzy godziny po pierwszej osobie w kolejce. Wyróżnienie to otrzymał Michael Shane, konsultant ds. mediów i DJ, który powiedział mi, że „nie może się zdecydować, czy chce przyjdź tu o szóstej lub siódmej – więc [on] właśnie zdecydował się na siódmą i skończył tam prawie pół godziny przed wszystkimi w przeciwnym razie."

I tak dołączyłem do spoconej linii odzianej w skórę i Nike (miałem numer 80), która ostatecznie rozciągnęła się na dwie aleje. Do godziny 14.00 obróciłem się, szacowałbym, że kilkaset osób ustawiło się w kolejce.

Od razu stało się jasne, kim właściwie są moi koledzy w Wangu. Byliśmy młodzi, byliśmy stażystami, byliśmy asystentami: Za nisko na totemie, by zdobyć zaproszenie na

legendarna impreza tygodnia mody Wang, zbyt spłukany, by pozwolić sobie na ubrania w prawdziwym życiu, ale mimo to oddany sprawie.

Moi współlokatorzy i ja przyłączyliśmy się do teoretyków spiskowych, proponując nasze własne, rozległe sugestie dotyczące tego, co może być dla nas w sklepie. Koncert Die Antwoord? Polowanie na śmieciarza Rocco?

Około 13:45 zostaliśmy zaprowadzeni do słabo oświetlonej przestrzeni studia, naprzeciwko pustego ekranu projektora. Pierwszym 20 osobom wręczono białe torby na zakupy. Serca waliły, gdy skanowaliśmy pokój w poszukiwaniu wskazówek, co miało nadejść. Potem zamigotało logo Alexandra Wanga, a tłum zaczął wiwatować. Sam mężczyzna pojawił się na ekranie. „Cześć, chcę wam wszystkim podziękować za przybycie” – powiedział. „Jestem pewien, że wszyscy się zastanawiacie, po co tu jesteście. W ciągu kilku minut uzyskasz dostęp do całej kolekcji T by Alexander Wang... i wszystko za darmo."

Krzyki – najbardziej mrożące krew w żyłach wrzaski, jakie kiedykolwiek słyszałem – wypełniły pokój. Na twarzach otaczających mnie ludzi pojawił się wyraz szoku. W pokoju pociemniało.

Ekran ponownie błysnął: „Bez ograniczeń. Brak toreb na zakupy. Wyjdź na ulicę."

Nagle drzwi się otwierają, wpuszczając oślepiające białe światło. Yeezus, czy to ty?

Kilka sekund później zacząłem biegać nie dlatego, że chciałem mieć darmowe ubrania (chociaż to oczywiście odgrywało pewną rolę), ale dlatego, że wydawało mi się, że to jedyna rzecz, którą mogę zrobić. Pamiętam, jak chwyciłem sweter i niewiele więcej po tym.

W mgnieniu oka w salonie zapanował nieład, na regałach było teraz tylko kilka wieszaków. Wściekle tłum przesunął się na pudła starannie ułożone na środku pokoju. Igrzyska Śmierci jest prawdziwy, ludzie. Stało się to tego dnia na Highline Stages. Tym razem jednak szanse były zawsze w wszyscyprzysługę.

Patrzyłem z przerażeniem, jak miły student prawa, z którym wcześniej rozmawiałem, brutalnie uderzył w pudełko, jakby to właśnie obraziło jego matkę. Wydarł z niej koszulkę i cisnął opakowaniem po salonie.

Wreszcie, prawie zgodnie, zatrzymaliśmy się wszyscy. Odzież została zabrana i wszyscy wychodziliśmy z naszych stanów przypominających zombie. Tak, mieliśmy rany bojowe: moja współlokatorka została zadrapana wieszakiem i użytkownikiem Twittera Tessą @ANECDOCHE_ (która, zgodnie z jej profilem na Twitterze, pracuje w mediach społecznościowych dla Marca Jacobsa) opublikował zdjęcie jej posiniaczonych i podrapanych kolan.

A potem uśmiechy. To był koniec.

Człowiek godziny, Pojawił się sam Alexander Wang, siedzący na platformie nad teraz zniszczoną przestrzenią. Tłum wiwatował za niego, a nastrój zmienił się z przerażenia i zdemoralizowania na podekscytowany i uradowany. My, stażyści i asystenci, wierni zwolennicy, fanki i chłopcy, którzy przed weekendem mogli tylko… pożądaj kreacji Alexandra Wanga, trzymali bukiety jego kolekcji.