Fotografowie stylu ulicznego coraz częściej przemieszczają się zza obiektywu do przed kamerą – pomyśl o tym, że Garance Doré Net-a-Porter lub Hanneli Mustaparta za Louis Vuitton– i zwrócenie większej uwagi na swoją „markę” niż na zdjęcia.
Ale Tommy Ton Jak i Jil w większości uniknęła tego trendu, mimo że odniosła sukces w strzelaniu dla Style.com i współpraca z Club Monaco--i okazuje się, że to celowe. „Nie interesuje mnie fotografowanie!” Ton niedawno powiedział stronie internetowej Rozmowy. „Dla mnie bardziej chodzi o pracę”.
Ton opowiadał o wadach bycia „blogerem modowym”, ludziach, których stara się unikać, oraz o tym, jak uważa, że branża postrzega ludzi takich jak on sam.
O odczuciu ocenianym przez media drukowane:
Tak, absolutnie [czasopisma patrzą z góry na blogerów]. Możesz to wyczuć, kiedy idziesz na koncerty. Czujesz, że w pewien sposób cię umniejszają. Nie celowo, ale możesz mieć wrażenie, że myślą: „Och, oszukałeś system. Nie czuję, że zasłużyłaś na swoje miejsce, siedząc w programie.
O kim lubi fotografować:
Zawsze uważam, że ludzie, którzy nie chcą być fotografowani, są najbardziej pożądani. Coraz więcej ludzi przychodzi na wystawę tylko po to, żeby się sfotografować, a nawet nie zobaczyć. Uważam, że są mniej interesujące i to są ludzie, których staram się unikać.
O tym, co myśli o byciu nazywanym „blogerem”:
To trudne… Czuję się trochę dziwnie, mając tytuł „blogger”. To znaczy tak, mam bloga, na którym zamieszczam zdjęcia, ale właściwie nie prowadzę aktywnie bloga, na którym piszę, formułuję opinię i zamieszczam ją tam. Po prostu robię zdjęcia. Bycie blogerem ma negatywne skojarzenia.
Więcej informacji od Tommy'ego Tona znajdziesz w całym artykule na Rozmowy.