Jak Wilfredo Rosado przeszedł od studiowania biologii na NYU do projektowania pereł widzianych na inauguracji

instagram viewer

„Ten moment 20 stycznia był... Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jak to opisać. To jeden z tych momentów zmieniających życie na wielu poziomach”.

W naszej wieloletniej serii „Jak to robię” rozmawiamy z ludźmi zarabiającymi na życie w branży mody i urody o tym, jak się włamali i odnieśli sukces.

Chociaż od 2011 r. prowadził swoją firmę imiennikową, wielu poznało imię Wilfredo Rosado w styczniu. 20, 2021, kiedy wiceprezydent Kamala Harris stała na schodach Kapitolu i przeszła do historii, gdy została zaprzysiężona na urząd, nosząc ją podpis, emblematyczny perły.

Tego dnia wybrała naszyjnik, w którym każda perła była otoczona delikatną złotą aureolą, połączoną z małymi diamentami. To było zaprojektowany na zamówienie przez Rosado i, oczywiście, dostał adziałkazUwaga. Prawie z dnia na dzień Rosado zyskało nową publiczność. I zostali przedstawieni weteranowi branży modowej, który pracował obok Andy Warhol oraz Giorgio Armani („Pan Armani”, jak nazywa go Rosado).

„Fakt, że wybrałem tworzenie pereł, wynika z tego gardłowego uczucia, które zawsze mam na temat rzeczy, które mają nadejść. I czuję, że robiłem to z wieloma rzeczami – z piórami, przez całą moją karierę – wyjaśnia Rosado, zauważając, że już nad tym pracował.

jego kolekcja pereł kiedy skontaktował się z zespołem wiceprezydenta Harrisa. „To było coś, do czego naprawdę miałem przeczucie. To wszystko było bardzo przypadkowe”.

Ten instynkt napędzał go przez większość jego kariery, ponieważ kierował branżą, którą zawsze podziwiał, ale nigdy tak naprawdę nie sądził, że będzie częścią. Od wczesnych ambicji („Byłem tak skoncentrowany!”) po ludzi i projekty, które doprowadziły go do miejsca, w którym jest dzisiaj — i dokąd wciąż zmierza — my spotkał się z Rosado, aby porozmawiać o tym, jak przeszedł od bycia studentem medycyny na NYU do uczenia się bezpośrednio od kreatywnych legend, do bycia częścią historia. Czytaj.

Zdjęcie: dzięki uprzejmości Wilfredo Rosado

Skąd twoje zainteresowanie modą?

Pamiętam, że jako dziecko moja mama była bardzo modna. Zawsze nas ubierała bardzo dobrze, a ja byłem bardzo młody, bardzo świadomy trendów. [W latach 70. były te ogromne buty zwane Marshmallows z białą gumową podeszwą. Musiałem być w trzeciej lub czwartej klasie i doprowadzałem rodziców do szaleństwa — musiałem mieć buty Marshmallow. W końcu zabrali mnie na Pitkin Avenue na Brooklynie, ponieważ było to jedyne miejsce, które miało Marshmallows w moim rozmiarze. Oto jak szalony byłem na to. Mój brat też był bardzo, bardzo modny, więc mieliśmy abonament na W kiedy byłem w siódmej lub ósmej klasie, i abonament na GQ. Kiedy poszedłem do liceum, miałem obsesję na punkcie Włoski Moda. Zawsze chodziłam do międzynarodowych kiosków i kupowałam włoskie Moda oraz L'Uomo Vogue.

Ale chodzi o to, że nigdy nie myślałem o karierze w modzie. Pochodzę z bardzo tradycyjnej rodziny portorykańskiej, gdzie moi rodzice byli pracownikami fizycznymi. Zaszczepili w nas wykształcenie i tradycyjne kariery — na przykład zostajesz lekarzem, prawnikiem, strażakiem. To było to, co myślałem, że będzie moją ścieżką życiową. To oczywiście nie wyszło.

Zanim poszedłeś do pracy dla Andy'ego Warhola, byłeś zapisany na NYU. Co studiowałeś? A jak trafiłeś do działu mody w Wywiad?

Byłem studentem przedmedycznym — na kierunku biologia. Zawsze byłem bardzo rozdarty. Miałem tradycyjne latynoskie wychowanie, z bardzo tradycyjną ścieżką i to było dla mnie bardzo ważne. Naprawdę chciałem być lekarzem. Mój ojciec był artystą i kiedy byliśmy bardzo młodzi, odkąd pamiętam, zawsze byliśmy w SoHo, kiedy to były lofty i magazyny artystów, oraz w Washington Square Park. Jako dziecko powiedziałem rodzicom: „Chcę iść na NYU”. To był mój cel. Dostałem się na NYU i inne uczelnie, ale moim sercem był NYU.

W każdym razie nigdy nie ukończyłem szkoły. Zrobiłem dwa lata, ale nigdy nie ukończyłem studiów. Jeszcze w szkole pasjonowała mnie moda. Uwielbiałem być w mieście iw SoHo. W tym czasie był naprawdę fajny sklep o nazwie Spadochron, i tu tak naprawdę wszystko się dla mnie zaczęło, jeśli chodzi o zrozumienie mojego zamiłowania do mody. To był najfajniejszy sklep w Nowym Jorku. Chodziłam tam, kiedy byłam w szkole, bo po prostu kochałam wszystkich sprzedawców — byli jak wspaniałe modelki i wszystko mnie zachwycało. I w końcu zebrałem się na odwagę, by poprosić o pracę, dali mi aplikację i ostatecznie ją dostałem. To naprawdę było wtedy jak kreatywne centrum śródmiejskiej mody. Oribe przyjechał robić fryzury, Mario Testino kręcił kampanię, Jean-Paul Goude był zawsze w sklepie. To właśnie ten krąg ludzi poznałem bardzo dobrze pracując w Spadochronie.

Wciąż byłem na Uniwersytecie Nowojorskim, pracowałem w weekendy na spadochronie i pewnego dnia spacerowałem prezydentem Giorgio Armaniego, którym wtedy była Gabriella Forte. Armani otwierał swój pierwszy sklep w Nowym Jorku i zwerbowali mnie do pracy. Postanowiłem: „Będę pracował latem u Armaniego, a we wrześniu pójdę do szkoły”. Cóż, to był bałagan, ponieważ nigdy nie wróciłem. Jedna rzecz prowadziła do drugiej i naprawdę nauczyłem się, co oznacza moda jako biznes. Zobaczyłem biznesową i kreatywną stronę Armaniego i po prostu bardzo mi się podobało to, co robię. Postanowiłem wziąć to, co myślałem, że będzie to semestr wolny od szkoły, aby naprawdę się w tym zanurzyć. Jedna rzecz prowadziła do drugiej i moja kariera po prostu tak się rozwinęła.

Jaka była ta pierwsza praca w Armaniego?

Sprzedaż. To był pierwszy raz Emporio Armani wprowadzony na rynek w Ameryce. Miała być jak młodsza marka Giorgio Armaniego, więc byłam dla nich taką osobą. Właściwie pracowałem z Elżbieta Saltzman — Elizabeth i ja pracowaliśmy razem w Spadochronie, a potem poszliśmy do pracy u Armaniego. A Elizabeth była najfajniejszą laską w mieście... Jeździliśmy do Area sześć nocy w tygodniu. Bawiliśmy się jak maniacy. A potem szliśmy do Armaniego i staraliśmy się być dopięci na ostatni guzik i profesjonalni. Ale zawsze był kompletny chaos. Tak dobrze się bawiliśmy.

Stamtąd Gabriella dała mi więcej okazji do zrobienia wizualizacji i okien. To był mój kolejny krok w Armani, robienie wizualnego merchandisingu i ekspozycji. Kiedy to zrobiłem, poznałem Andy'ego Warhola i moje życie znów się zmieniło.

Opowiedz mi o swoim czasie na Wywiad i jaka była tam twoja rola.

Pochodzę z bardzo tradycyjnego środowiska. Czytałem wszystkie rzeczy — miałem prenumeratę W i tak dalej — ale tak naprawdę niewiele wiedziałem. Byłem bardzo naiwny.

Poznałem Andy'ego i poszedłem doWywiad, do pracy w dziale mody. Były tylko dwie osoby, a ja musiałam robić sesje zdjęciowe. Nie miałem pojęcia, co to jest sesja zdjęciowa. Pamiętam, jak poszedłem na moją pierwszą sesję zdjęciową — było to portfolio pięciu wschodzących artystów. Fotograf był David LaChapelle. Siedzieliśmy z tyłu taksówki i oboje nie mieliśmy pojęcia, w co się pakujemy. To był początek.

Od tego momentu zacząłem robić wszystkie sesje zdjęciowe — okładki i artykuły redakcyjne — ale znowu uczyłem się w miarę postępów. Pamiętam, jak poszedłem na sesję z Bobem Dylanem i nie miałem pojęcia, kim on jest. Wracam i ktoś do mnie mówi: „Do kogo strzelałeś?”. Powiedziałem, że ten facet nazywa się Bob Dylan. A oni mówią: „Bob Dylan?! Jest legendą. Nie mam pojęcia. Byłem super, super naiwny… Idę do Wywiad było niesamowitym doświadczeniem pouczającym i często bardzo onieśmielającym. Nagle zacząłem pracować z Robertem Mapplethorpe, Herbem Rittsem i legendarnymi fotografami. W pracy uczyłem się fotografii, stylizacji i tego, kim było wielu z tych ludzi ze świata sztuki, muzyki czy filmu. Wychodząc z tła, z którego pochodzę, było to bardzo, bardzo intensywne i bardzo onieśmielające.

Jak byś powiedział, że to wielkie lekcje, które wyniosłeś z tamtych czasów?

Wiele się nauczyłem o sile obrazowania. Siła fotografii. Andy był niesamowitym komunikatorem, a ja byłem z nim bardzo blisko. Miałem szczęście dużo się nauczyć w Wywiad od pracy i pracy, ale miałem też wielkie szczęście uczyć się bezpośrednio od Andy'ego. Po pracy byłam z Andym sześć wieczorów w tygodniu — przez wiele lat robiliśmy wszystko razem, jak kolacje i przyjęcia. Jedyną wolną nocą była niedziela, kiedy odwiedzałem rodziców.

Z Andym nauczyłem się dużo o komunikacji wizualnej. Andy był bardzo spostrzegawczy. Jedną z rzeczy, których ludzie nie rozumieją o nim, było to, że był podglądaczem. Był gąbką. Zabierał mnie na najlepszą imprezę na świecie i po prostu siedział cicho i obserwował wszystkich, po prostu tak dużo pochłaniał informacje o tym, co działo się w modzie, co było fajne w muzyce, co ludzie nosili, co było gorącym tematem za chwilę. To był jeden z jego niesamowitych talentów. Był także wielkim dokumentalistą tamtych czasów. Zawsze wszystko fotografował. Czuję, że to jedna z rzeczy, których nauczyłem się od Andy'ego — być obserwatorem, rozumieć, co się dzieje w popkulturze i jakoś zinterpretować to w rzeczach, które chcę tworzyć lub projektować jako moje Praca. Często powiem, że jestem pod silnym wpływem popkultury i kultury miejskiej i myślę, że to jest bezpośredni związek z moim doświadczeniem w pracy z Andym.

Miałem też bardzo, bardzo szczęście, że miałem niesamowite doświadczenie, bardzo blisko współpracując z Giorgio Armani, samym panem Armanim. Umiejętności obserwowania i wydobywania nauczyłem się od Andy'ego, a przez pana Armaniego [nauczyłem się] brać to, co wydobyłem i stworzyłem rzeczy o podwyższonym poziomie smaku i rzeczy, które odzwierciedlają moją osobowość i moją markę.

Rozpoczynając swój drugi pobyt w Armaniego, zostałeś w firmie przez dwie dekady. Jak zostałeś zwerbowany z powrotem? A w którym momencie zacząłeś pracować bezpośrednio z panem Armanim?

Po śmierci Andy'ego zostałam na trochę w Wywiad czasopismo. Potem poszedłem z byłym redaktorem naczelnym Wywiad, który założył nowy magazyn o nazwie Sława. To naprawdę nie zrobiło wiele na świecie, więc nie mówię o tym zbyt wiele, ale to był dobry magazyn. Podczas mojego czasu w Sława, ponownie zadzwoniła do mnie Gabriella Forte z Giorgio Armaniego. A ona powiedziała: „W porządku, Wilfredo, wystarczy, że jesteś poza naszym domem — musisz wracać”.

Kiedy byłem w Wywiad pracując z Andym, kontynuowałem również pracę z Armanim. Tworzyłem te comiesięczne „Raporty o trendach”. Tyle się wtedy działo w Nowym Jorku — to były lata 80., to było kreatywne eksplozja — więc stałem się tego rodzaju reporterem pana Armaniego o tym, co się dzieje w muzyce, filmie, książkach, wschodzących aktorach i muzykach. Będąc w iwywiad, trzymałam rękę na pulsie naprawdę, bardzo intensywnie.

Po śmierci Andy'ego zadzwonili do mnie, żebym wróciła do pracy PR w Emporio, i to właśnie robiłem przez rok, może dwa. Czuję, że wykonałem tam bardzo dobrą robotę. Stworzyłem naprawdę fajny obraz dla Emporio, który obejmował świat sztuki, Kenny Scharf… A kiedy pan Armani zobaczył, co robię w Nowym Jorku z Emporio powiedział: „Przyjedź do Włoch i stwórz tego rodzaju emocje dla Emporio w Europie”. Znowu bardziej chodziło o PR i tworzenie tego szumu [tam]. Robiłem to przez kilka miesięcy, a potem pan Armani poprosił mnie o dołączenie do zespołu projektowego — bez doświadczenia w projektowaniu, pre-med student — i to było u szczytu Giorgio Armaniego… Oczywiście nigdy nie odmawiam wyzwaniu i postanowiłem zrobić że.

Przeprowadziłem się do Włoch, do Mediolanu. To było dla mnie bardzo, bardzo, bardzo trudne. Ponieważ Mediolan w tamtym czasie — kocham Mediolan teraz, nadal kocham Mediolan, kochałem Mediolan wtedy — był dla mnie bardzo prowincjonalny. Pochodzę z Nowego Jorku, [zanurzona] w świecie sztuki, kulturze ulicznej, modzie, muzyce. Nagle jadę do Mediolanu i to są niedzielne spacery z rodziną i kaszmirowy sweter zawiązany wokół twoich [ramion] i twoje lody. Więc pomyślałem: „W co się wpakowałem?”. Ale ucząc się od pana Armaniego, zawsze utożsamiam to z posiadaniem Harvardu wykształcenie modowe: poziom gustu, sposób pracy, jego wizja mody i wszystkiego, nawet jego Dom. Wszystko było po prostu nieskazitelne. To było dla mnie niesamowite przeżycie. Wytrwałam przez dwa lata.

Kiedyś nosiłem garnitury od Armaniego z Birkenstockami. Teraz jest szykownie, ale chodziłem do restauracji i śmieli się ze mnie. Przeszłam przez okres, w którym nosiłam garnitury od Armaniego do krótkich puchowych marynarek, żeby marynarka wychodziła pod spodem, i to był skandal. Potem przeszedłem przez okres, w którym nosiłem buty trekkingowe Merrell z garniturami od Armaniego. Nosiłem Jordan do garniturów od Armaniego i byłem pośmiewiskiem miasta. Więc w końcu miałem dość i powiedziałem panu Armani, że muszę odejść. I zaproponował mi stanowisko dyrektora mody Armaniego w Ameryce. Wróciłem więc do Nowego Jorku i to zrobiłem.

Wracałem cztery, pięć razy w roku do Mediolanu, aby pracować nad stylizacją serialu z panem Armanim. Potem stało się to dla mnie irytujące i pomyślałem: „Już tego nie robię”. Byłem rozpieszczonym bachorem! Więc potem zostałam w Nowym Jorku i chodziłam na pokazy mody.

Teraz, gdy jesteś projektantem na pełen etat, co byś powiedział, patrząc wstecz, czy były to jedne z największych wyzwań, z jakimi musiałeś się zmierzyć, kiedy byłeś w tym zespole projektowym?

Jedną z genialnych rzeczy dotyczących zarówno Armaniego, jak i Warhola było to, że nacisk na kreatywność był najważniejszy, najważniejszy aspekt pracy projektanta. Ale zarówno Armani, jak i Warhol byli bardzo świadomi biznesu: wszystko, co projektowaliśmy, zawsze sprowadzało się do wyceny, produkcji i tego, jak będzie działać w handlu detalicznym. Nawet z Andym — tak, malował w studiach i zawsze próbował robić nowe, fajne rzeczy, ale pod koniec dnia chodziło mu o interesy. Tego nauczyłem się od obu. Nawet dzisiaj, jako osoba kreatywna, zawsze staram się myśleć, tak, chcę projektować nowe rzeczy, nigdy nie chcę mieć odniesienia do projektu, który już istnieje, staram się być wyjątkowy i oryginalny. Ale zawsze staram się przywrócić to do pracy. Co to oznacza pod względem sprzedaży detalicznej, pod względem cen, pod względem budowania moich klientów? Do kogo to się spodoba, że ​​przyciągnie nowego klienta?

Co sprawiło, że chciałeś opuścić Armaniego?

Skończyłem pewien wiek i po prostu poczułem, że nadszedł czas, aby zrobić coś dla siebie. Moja mama była tak zawiedziona, że ​​nie zostałam lekarzem, zawsze mi mówiła: Wilfredo, musisz być bardzo, bardzo świadomy, że moda jest dla młodych. Zawsze chodzi o młodość”. Więc dotarłem do pewnego wieku i pomyślałem: „Dobrze, co się teraz dzieje? Nie jestem już tak młody jak byłem, nie jestem już tak wciągnięty w scenę uliczną. Muszę się wymyślić na nowo… muszę coś dla siebie zrobić.

W tym czasie gospodarka kwitła. Miałem niesamowite doświadczenie w świecie sztuki i świecie mody, a także miałem świetne relacje w biznesie muzycznym. Pomyślałem, że założę własny biznes, w którym mogę połączyć wszystkie te doświadczenia, aby zbudować wizerunek marki. Moim pierwszym klientem był LVMHdywizja alkoholi. Wziąłem z nimi udział w projekcie promującym Krug Champagne i wpadłem na pomysł wprowadzenia tego szampana do świata sztuki. To było w 2007 roku. Znalazłem ten wspaniały budynek w Williamsburgu i zaprojektowałem tę wycieczkę, na którą Krug Champagne zaprosił ich top klienci i goście, aby odbyć te wycieczki studyjne z artystami [które kończyłyby się] kolacją zasiadaną i szampanem smakujący. To była niesamowita rzecz. Myślę o tym teraz i miałem wtedy bardzo dużą intuicję.

Potem zacząłem robić coś z biżuterią Versace. To tutaj zdobyłam swoje pierwsze doświadczenia z biżuterią. Miałem znajomych, którzy pracowali w Versace, ponieważ wielu moich znajomych z Armaniego wyjechało do innych miejsc, a ktoś, kto skończył Versace zadzwonił do mnie i powiedział: „Robimy to z Muzeum Whitney w Nowym Jorku i ponownie uruchamiamy naszą kolekcję biżuterii. Czy możemy wpaść na pomysł, który połączy wszystkie elementy razem? Więc zacząłem o tym myśleć. Tematem przewodnim było „Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość”, więc moja propozycja dla nich brzmiała: Dlaczego nie współpracujemy ze współczesnymi artystami, aby zaprojektować wyjątkową biżuterię dla Versace? Wyrenderowaliby również biżuterię jako obraz, a następnie zlicytowalibyśmy obraz i biżuterię na rzecz Whitney. Uwielbiają ten pomysł. i wybrali trzech różnych artystów: Julian Schnabel, Marc Quinn i Wangechi Mutu... To rozbudziło mój apetyt na biżuterię.

Jak myślisz, co takiego było w biżuterii, która tak bardzo do Ciebie przemówiła w tamtym momencie?

Zawsze kochałam biżuterię. Zanim wykonałam projekt Versace, projektowałam dla siebie biżuterię — niedawno znalazłam w moim skarbcu kawałek, 22-karatowy złoty krzyż z rubinem — ale bardzo mi się to podobało. Może to łacińska sprawa — dorastaliśmy z biżuterią.

Spotkałem kogoś, kto prowadził sklep internetowy z zegarkami i zatrudnił mnie, abym wymyślił sposób na przerobienie ich witryny i uczynienie jej bardziej atrakcyjną dla konsumenta. Ale wpadłem na większy pomysł: pomyślałem, że ci ludzie mają niesamowitą platformę — co za wspaniały sposób, aby dać młodym projektantom biżuterii możliwość sprzedaży online. To było w 2009 roku. Internet był wtedy bardzo nowy i bardzo drogi, a ci projektanci nie mieli pieniędzy na zbudowanie platformy, która miałaby sens. Moją propozycją było zbudowanie internetowego butiku z biżuterią, aby dać projektantom możliwość sprzedaży online na całym świecie. I spodobał im się ten pomysł.

Zaczęłam spotykać się z młodymi projektantkami biżuterii — Pamelą Love, Jennifer Meyer… Facet, który był właścicielem platformy, powiedział do mnie: „Dlaczego miałbym chcieć inwestować w tych młodych projektantów, skoro mam Ciebie? Jesteś kreatywnym facetem, dlaczego nie stworzysz własnej kolekcji? Pomyślałem: „To szaleństwo, nigdy tego nie zrobię”. Powiedziałem nie. Znowu podszedł do mnie i powiedział: „Pomyśl o tym, masz Armaniego, Warhol... Zrób własną linię biżuterii.

Zgodziłem się zrobić to pod pewnymi, bardzo surowymi warunkami: zaprojektuję kolekcję, która będzie dla mnie autentyczna jako osoba, mój punkt widzenia na modę i luksus, a pracowałbym tylko z fabrykami i poziomem rzemiosła, z którym byłem używany do. Mój poziom komfortu to oczywiście praca we Włoszech, ponieważ robiłem to z Armanim przez tyle lat. A moje rozumienie jakości było luksusem na wysokim poziomie. Zgodzili się na te warunki, a ja postanowiłem zrobić biżuterię. I po prostu doszedłem do szczytu: poszedłem do pracy z Maison Lemarié w Paryżu, w atelier Chanel i do warsztatu w Mediolanie, który produkuje biżuterię Cartier. Wszedłem na sam szczyt. A ja potrzebowałem wolności twórczej. Zacząłem swoją pierwszą kolekcję od pracy z piór i złota i stamtąd ewoluowała. Naprawdę kocham to, co teraz robię.

Jak opisałbyś estetykę i kierunek swojego projektu biżuterii?

To bardzo odważne. Myślę, że to mariaż mody i wysokiej biżuterii. Wszystko, co wybrzmiewa dla mnie w modzie, jest filtrowane przez moją biżuterię. Powiedziałbym, że jest to kolekcja, którą naprawdę definiuje niesamowity poziom jakości. To są dla mnie elementy, które naprawdę opisują to, co robię. Oczywiście zmienia się cały czas – jednego dnia to pióra, dziś to perły… To część procesu każdej kreatywnej osoby. Mógłbym siedzieć tutaj dzisiaj i dać wam dziesięć pomysłów na rzeczy, które chcę zrobić w najbliższej przyszłości. Znowu jestem rozsądną osobą i staram się wszystko przefiltrować przez sens biznesowy. Nie żebym był wielkim biznesmenem, ale tak po prostu pracuję.

Mówiąc o perłach, 20 stycznia tak wielu ludzi poznało Twoją markę. Opowiedz mi trochę o pracy, którą zaprojektowałeś dla wiceprezydenta Kamali Harris.

Ten moment 20 stycznia był... Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jak to opisać. To jeden z tych momentów zmieniających życie, na wielu poziomach – ja jako osoba, wiesz, jak mam to przebić? Czy po prostu satysfakcjonuje mnie świadomość, że już to zrobiłem? Mam nadzieję, że nie. Mam nadzieję, że są inne takie chwile.

Zdjęcie: Melina Mara - Basen/Getty Images

Z biznesowego punktu widzenia to oczywiście stworzyło świadomość mojej marki, która była bezprecedensowa. To było tak, jakby nagle stała się znaną marką. Nie powiedziałbym, że to Cartier czy Bulgari, ale myślę, że na pewno zyskał duże uznanie na rynku i wśród konsumentów. A także, to naprawdę pomogło mojej firmie. To był niesamowity moment dla mojej firmy i dla mnie osobiście. I jestem za to bardzo wdzięczny.

Dostałem tak wiele wiadomości od nieznajomych, którzy mówili mi, jak bardzo się cieszą. Poszedłem nawet do gabinetu mojego lekarza i nie rozmawiam z nimi o tym, ale wszedłem, a recepcjonista powiedział: „Pan. Rosado, cieszymy się z twojego powodu, gratulacje. Zasługujesz na to. To bardzo poruszające. To tak, że tak ciężko pracujesz przez całe życie, czekasz na takie chwile.

Jakie były inne ważne momenty dla Twojej marki od momentu założenia firmy?

Swoją kolekcję uruchomiłem w lutym 2011 roku. Dwa tygodnie później Elizabeth Saltzman włożyła Gwyneth Paltrow do moich pierzastych kolczyków na Grammy, kiedy występowała z Cee-Lo Green. I to było jak, kto by pomyślał… To jak spełnienie marzeń.

Gwyneth Paltrow, z Cee-Lo Green, występująca na scenie podczas Grammy 2011, ubrana w różowe kolczyki Wilfredo Rosado.

Zdjęcie: Kevin Winter/Getty Images

Zanim zabrałem się do robienia biżuterii, miałem to marzenie – wyznaczyłem sobie ten cel. Było pięć lub sześć sklepów, w których chciałem być: Bergdorf Goodman, Harrods, Maxfield Los Angeles, Lane Crawford w Hongkongu i Tsum w Moskwie. W ciągu miesiąca byłem we wszystkich tych sklepach, plus kilka. To było dla mnie niesamowite. I oczywiście nie było Pierścionek zaręczynowy Mariah Carey, który przeszedł do historii pod względem hollywoodzkich pierścionków zaręczynowych.

Patrząc w przyszłość, jak chcesz dalej rozwijać swój biznes jubilerski? Jakie masz teraz cele dla siebie?

Czuję się bardzo rozdarty i skonfliktowany, ponieważ jest we mnie strona, która jest bardzo, bardzo drobiazgowa i ostrożna, jeśli chodzi o to, jak chcę budować markę. Chodzi o ekskluzywność. Chodzi o tworzenie najbardziej wyjątkowych, jedynych w swoim rodzaju elementów, które są jak skarby – haute joaillerie, wysoka biżuteria. Ale zdaję sobie sprawę, że to bardzo, bardzo, bardzo ograniczona publiczność. Robiłem to już wcześniej, odniosłem sukces. Ale z Pearl ID widziałem inny świat. I to dla mnie nowe. To świat, którego nie znam, czyli świat projektantów biżuterii dla szerszej publiczności. Ale to jest coś, co teraz kocham, ponieważ widzę, jak podekscytowani są ludzie.

Oglądałem Rachel Maddow o północy i dostałem powiadomienie na mój telefon komórkowy, że ktoś wysłał mi wiadomość z Puerto Rico, że chce kupić parę kolczyków. Odnosi duże sukcesy, ale to osoba, która nie miałaby ode mnie dostępu do wysokiej biżuterii. Fakt, że mogę sprawić, by ktoś naprawdę podekscytował się, że kupi kawałek Pearl ID, jest bardzo satysfakcjonujący... Chcę dalej rozwijać i budować ten designerski świat biżuterii i moją obecność w tym świecie bez dawania podbudowuję moją miłość i pasję do rzeczy jedynych w swoim rodzaju i ręcznie robionych, które żyją w świecie wysokiej biżuterii. Moim wyzwaniem jest znalezienie sukcesów w obu tych światach.

Ten wywiad został zredagowany i skondensowany dla jasności.

Chcesz więcej Fashionistek? Zapisz się do naszego codziennego biuletynu i otrzymuj nas bezpośrednio do swojej skrzynki odbiorczej.