Jak ogromna różnica płci szkodzi branży diamentowej

Kategoria Diamenty Jennifer Rybak Biżuteria | September 19, 2021 21:51

instagram viewer

„Nigdzie prawda nie jest bardziej niejasna niż na 47. ulicy — idź raz z dziewczyną, a potem z facetem i zobacz, jak inaczej cię traktują” — rzuca wyzwanie wieloletniemu projektantowi biżuterii Erica Weiner.

Przez całe moje siedem lat życia w Nowym Jorku nigdy nie szedłem jednoprzecznicowym odcinkiem między Piątą a Szóstą Aleją, powszechnie znaną jako Diamond District lub Diamond Jewelry Way, ale uwierz mi, słyszałem wiele – do tego stopnia, że ​​brzmiało to jak materiał miejski legendy. Klipy informacyjne sam maluje dość przerażający obraz tego, jak to jest, gdzie oszustwo i oszustwo są tak powszechne, że prawie się tego można spodziewać. A kiedy rozmawiamy z projektantami biżuterii, postacie z dzielnicy diamentów są porównywane do „sprzedawcy używanych samochodów”, a przymiotniki takie jak „zacieniony”, „obleśny” i „szkicowy” są rzucane wokół.

Przygotowałam się więc na najgorsze i zapuściłam się w podbrzusze świata diamentów, miejsca, które, jak na ironię, jest całkowitym przeciwieństwem tego, co diamenty mają sprzedawać: luksusu. Ale nie, nie byłam traktowana strasznie, bo jestem kobietą. Największą różnicą było to, że byłem bardziej nękany, gdy byłem z inną dziewczyną. W wypaczonej wersji catcallingu byliśmy agresywnie wprowadzani do różnych sklepów, gdy próbowali nas nakłonić do zakupu. Wszystko. "Czego szukasz?" pytali uporczywie. „Sprzedajemy Ci wszystko, co znajdziesz w

U Tiffany'ego ale 70 procent mniej” – obiecali. „Kup jeden i weź jeden za darmo” — rozpaczliwie rzucali. Kiedy byłam z facetem? Sprzedawcy zostawili nas samych.

"Ten domokrążcy znęcają się nad kobietami — Widzę, jak za nimi podążają. Nie możesz nawet spojrzeć w okno, zanim ktoś wybiegnie i cię złapie” – mówi Joe, handlarz diamentami w tej dzielnicy od 40 lat. „Zawsze byli nieuczciwi ludzie, ale teraz jest ich więcej. Lepiej uwierz, że szkodzi to naszej reputacji — dlatego nie ma biznesu”.

Obwinia Internet i rosnące czynsze (dlatego zatłoczone giełdy są przepełnione rosnącą liczbą sprzedawców biżuterii, których nie stać już na samodzielność witryn sklepowych) zarówno za spadek sprzedaży (w czasach świetności dokonywał wielu wyprzedaży dziennie, a teraz, jeśli ma szczęście, jedną w tygodniu), jak i za kierowanie do nich sprzedawców skrajności.

Ale wszechobecność seksizmu sięga znacznie głębiej niż sposób traktowania kobiet kupujących: sam przemysł jest zasadniczo seksistowski. Jest kontrolowany przez kilku kluczowych graczy, których rodziny pracują w tym biznesie od pokoleń, a wszystkie – zgadłeś – są prowadzone przez mężczyzn. Teraz wydaje się to szczególnie archaiczne, nie tylko dlatego, że diamenty są noszone głównie przez kobiety, ale z powodu coraz większej liczby projektantek biżuterii wkraczającej w przestrzeń. W przypadku dwóch branż, które są tak nierozerwalnie ze sobą powiązane, istniejąca między nimi dysproporcja płci jest zdumiewająca.

„Od tak dawna to, co nosiły kobiety, było projektowane przez starszych mężczyzn, którzy nie mają związku z tym, co czują lubię nosić biżuterię każdego dnia” – mówi Vanessa Stofenmacher, założycielka i dyrektor kreatywna z Vrai i Oro. „Jeśli pójdziesz do Kay Jewellers, Walmart, Jared, zobaczysz wyraźny ogólny wygląd, a to dlatego, że ci starsi mężczyźni kupują i tworzą biżuterię, taką jak wisiorki w kształcie serca, dla kobiet. Nie myślą o tym, kto nosi biżuterię i nikt im nie powiedział, że powinni robić rzeczy inaczej”.

Ale świetny drobiazg zwany Internetem wyrównał szanse (najpierw z Etsy, a następnie z Pinterest oraz Instagram), dając początkującym projektantom — zwłaszcza kobietom — które inaczej nie miałyby dostępu do tego świata, bezpośrednią platformę do dzielenia się swoimi projektami. W bardzo krótkim czasie zaobserwowaliśmy ogromny wzrost liczby wpływowych jubilerów, począwszy od nazwisk obecnych w gospodarstwach domowych, a skończywszy na przedsiębiorczych przedsiębiorcach.

Stofenmacher wprowadził na rynek Vrai & Oro zaledwie trzy lata temu, mając na celu zapewnienie przejrzystości wraz z minimalnymi projektami, które można nosić wszędzie – i wielki sukces, połączony z obietnicą prawdziwie etycznych sztuk diamentów w wyniku partnerstwa z hodowaną w laboratorium firmą diamentową Diamond Odlewnia.

Jest Jacquie Aiche, artystyczna królowa biżuterii; Jennifer Fisher, dostawca niezbędnych kawałków; Caitlin Mociun, która specjalizuje się w unikalnych skupiskach kamieni; oraz Andrea Lipsky-Karasz z Tildy Biehn, która wykonuje nowoczesne projekty architektoniczne. A potem jest Ariel Gordon, Anna Sheffield, Lizzie Mandler, Selin Kent, Jennie Kwon – poważnie, mógłbym kontynuować.

I chociaż wielu nadal może być zmuszonych do interakcji z dealerami, aby pozyskać diamenty do swojej biżuterii, niektórzy z uporem postanowili tego nie robić. W rzeczywistości Weiner, która pracuje wyłącznie z antyczną biżuterią, mówi, że otacza się kobietami po negatywnym doświadczeniu na 47. ulicy. „Pomyślałem, jak to może być trudne? To było takie zagmatwane. To było takie agresywne. To było tak zdominowane przez mężczyzn” – mówi. „Teraz pracujemy ze starszymi paniami, które zajmują się bardzo starą biżuterią, a nie z tymi sprzedawcami diamentów, ponieważ czuję się obrzydliwie. Myślę, że ponieważ wszyscy jesteśmy kobietami, nigdy nie będziemy mieli pełnego dostępu do tego świata, ani nie chcemy go ”.

W jej sieci projektantek zajmujących się antykami nie jest konkurencyjna, mimo że ma podobny cel. Zamiast tego połączyły siły, aby wspierać się nawzajem, wymieniać wiarygodne źródła i dzielić się informacjami. „To męski przemysł, ale nasza mała grupa czuje się poza monarchią pokoleniową przy 47. Ulicy” – kontynuuje Weiner.

Niezależnie od tego, wiele problemów, które nękają rynek diamentów, to sam diament. Wielu osobom trudno (i co jest zrozumiałe) ominąć kwestie związane z prawami człowieka, etyką i środowiskiem, które idą ręka w rękę z diamentami wydobywanymi na Ziemi. Dla Anny-Mieke Anderson, założycielki MiaDonna, jedna z pierwszych wyhodowanych w laboratorium marek diamentów, które istniały, to było coś, czego nie mogła pominąć.

„W 2005 roku zacząłem prowadzić badania i naprawdę odkryłem żyjący koszmar — że kupowanie diamentu może zranić całe pokolenie dzieci. Zacząłem szukać diamentu wolnego od konfliktów i nie ma czegoś takiego, jeśli pochodzi z ziemi” – mówi Anderson. „Ludzie nie powinni być ranni w przypadku luksusowych przedmiotów, to takie proste”.

Duża część problemu polega na tym, że wydobyty diament jest praktycznie niewykrywalny. Oznacza to, że nie ma możliwości poznania jego pochodzenia – tak jak w przypadku, gdy nie ma możliwości dowiedzenia się, czy jest wydobywany ze strefy wojennej, czy też ktoś został poszkodowany w tym procesie, nawet jeśli przejdzie Proces Kimberley. „Definicja diamentu konfliktu, zgodnie z Procesem Kimberley, to diament, który został wydobyty przez siły powstańcze w celu sfinansowania wojny. Oznacza to, że dziecko nadal może wydobywać te diamenty i być zniewolone, torturowane, zgwałcone, a nawet zamordowane” – mówi Anderson. „Ale nadal ma certyfikat „wolny od konfliktów” tylko dlatego, że nie sfinansował wojny. Uważam więc, że konsumenci są celowo wprowadzani w błąd, aby sądzić, że nikt nie został skrzywdzony, ale tak nie jest”.

Wydobycie diamentów ma również poważny wpływ na środowisko (tylko kopalnia Mir firmy Google Rosja, aby przyjrzeć się niszczycielskiemu następstwa), ponieważ górnicy wydobywają głębiej i szerzej w bardziej odległych miejscach, niszcząc ekosystemy i dzikie siedliska w proces. I dobrze, tworzenie wyhodowanego w laboratorium diamentu nadal zużywa energię, tak, ale Anderson twierdzi, że „diamenty wyhodowane w laboratorium mają siedmiokrotnie mniejszy wpływ na środowisko niż diament wydobywany na Ziemi”.

Mimo to, gdy konsument myśli o diamentach wyhodowanych w laboratorium, myśli „syntetyczne” lub „fałszywe”. Dlaczego?

„Przemysł wydobywczy wykonał świetną robotę, oznaczając wyhodowane diamenty jako »syntetyczne«”, mówi Stofenmacher, który znalazł partnera w Odlewnia diamentów. „Ale technologia, która za tym stoi, jest niesamowita, ponieważ jest zasilana energią słoneczną. To naturalny proces, jak uprawa pomidora w szklarni zamiast na podwórku. To tylko zmiana środowiska, w którym rosną diamenty, a nie samego diamentu”.

Mimo to sami jubilerzy nie są do końca przekonani. Elizabeth Doyle, połowa siostrzanego duetu stojącego za zabytkowym domem jubilerskim Doyle i Doyle, uważa, że ​​historia kryjąca się za utworem jest równie ważna. „Dla nas wiele kamieni pochodzi z XVIII i XIX wieku, a wielu ludzi lubi tę część, wiedząc, że ten konkretny diament przeżył wszystkie te historyczne wydarzenia” – wyjaśnia. „To romans sprawia, że ​​jest to, czym jest. W przypadku diamentu wyhodowanego w laboratorium trudno to skojarzyć z romansem”.

Oprócz romansu Weiner mówi, że zajmując się antycznymi diamentami, nie przyczyniają się do dodatkowych marnotrawstwa, nie finansują trwających wojen i nie wspierają nieuczciwych praktyk pracowniczych. Dla niej ostatecznie marzeniem jest, aby „kobiety kupowały rzeczy dla siebie — kiedy zakochują się w kawałku, wyciągają kartę kredytową i mogą wydawać dużo pieniędzy, ponieważ zarabiają pieniądze i wydają je na fajne gówno dla sami; właśnie wtedy czujemy, że nasza misja jest realizowana”.

Wskazuje to na zmianę nie tylko w sposobie tworzenia biżuterii, ale także w sposobie, w jaki konsumenci kupują te wyroby. Lauren Brokaw, autorka projektu Stella i Bow, mówi, że założyła swoją markę w 2012 roku, aby zaspokoić popyt na niedrogą biżuterię kostiumową. Ale teraz zauważyła znaczną zmianę w zachowaniu konsumentów, co skłoniło ją do uruchomienia w zeszłym roku swojej linii biżuterii.

"Millenialsi rządzą wszystkim – chcą mniej, ale wyższej jakości przedmiotów, które mogą mieć na dłużej, i zwracają uwagę na to, skąd się biorą” – wyjaśnia Brokaw. „To jak jedzenie — ludzie są skłonni wydać więcej na coś do jedzenia, wiedząc, że jest lepszej jakości, w przeciwieństwie do fast foodów”.

Zmieniło się również podejście do biżuterii diamentowej. Kiedy DeBeers dość pomysłowo wymyślił „Kampania reklamowa „Diament jest wieczny” w 1960 r., wyznaczyło kurs, w jaki sposób my, jako społeczeństwo, zaczęlibyśmy cenić diament, a konkretnie pierścionek zaręczynowy z diamentem. I chociaż tak, diamentowe pierścionki zaręczynowe są nadal normą, to co się zmieniło to to, że więcej kobiet kupuje diamentowe pierścionki dla siebie.

„Myślę, że chodzi o niezależność kobiet, kobiety czują się bardziej upoważnione do kupowania rzeczy dla siebie i nie czekania, aż chłopak lub mąż kupi im prezent” – mówi Stofenmacher. „Kobiety pracują, później wychodzą za mąż i myślą „Kocham to dla mnie, nie potrzebuję nikogo, kto by mi to dał”.

Oczywiście priorytetem jest przejrzystość, zwłaszcza wśród milenialsów. Dlatego Stofenmacher założył firmę Vrai & Oro — aby zapewnić przejrzystość w branży, w której szalone znaczniki były normą, projektanci ze Stanów wybieraliby elementy z katalogu gotowych projektów wykonanych za granicą, a materiały nigdy nie były jasne pozyskiwane. A kiedy Doyle założył firmę Doyle & Doyle wraz ze swoją siostrą Irene w 1998 roku, zrobili to z zamiarem rzucenia światła na koszty poprzez publikowanie cen w ich tradycyjnej historii – po raz pierwszy w tym czasie.

„Klienci nie czują się komfortowo, jeśli nie wiedzą, ile coś kosztuje, i myślę, że to duża różnica między nami a dzielnicą diamentów — nie negocjujemy naszych cen”, mówi. „Sprawdzamy wszystko, aby ludzie mogli mieć pewność, że cena jest właściwa i dobrze się z tym czuć”.

Podczas gdy przemysł jubilerski czyni prawdziwy postęp, dokonując ogromnych postępów w celu zlikwidowania różnic płci i skorygowania braku przejrzystości, sektor diamentowy wydaje się utknąć. „Naprawdę wydaje się, że żyjemy między dwoma różnymi czasami” – mówi Weiner.

„To bardzo zacofana firma w sposób, w jaki nie nadąża za nowoczesnymi sposobami. Jest bardzo odosobniony, trzymany w rodzinach, a wiele transakcji opiera się na zaufaniu” – mówi Jared Klusner, jubiler w piątym pokoleniu, który był współzałożycielem Niegdyś biżuteria w 2010 roku ze swoją żoną Alisą, wyjaśniając, że wielomilionowe transakcje można zawrzeć przez uścisk dłoni. Wierzy, że dzielnica zawsze będzie istniała, ale bardziej jako obszar tylko do handlu, chociaż sceptycznie nastawione kobiety kiedykolwiek włamią się do kosmosu.

Ale to nie znaczy, że dzielnica diamentów nigdy się nie rozwinie. Sam Klusner, ze swoją marką direct-to-consumer, jest tego wspaniałym przykładem – odziedziczył wiedzę po rodzinie i stworzył markę, która rezonuje z konsumentami. A dzięki jego zdolności do obracania się i asymilacji z duchem czasu, sprzedaż rosła z roku na rok.

Anderson i Stofenmacher nie mają nadziei. Zawsze będzie miejsce na diamenty wydobywane z Ziemi i zawsze będzie rynek dla marek historycznych, takich jak Cartier oraz Bulgari, ale oboje uważają, że zmiana jest konieczna.

„Ta nowa generacja wymaga, skąd się biorą rzeczy, i nie możemy już chować się za zasłonami – nie jest już opcją, aby nie być przejrzystym” – mówi Stofenmacher. „Zamiast taktyki marketingowej skierowanej do milenialsów, muszą pokazywać, skąd pochodzą diamenty, poprawiać warunki pracy i przestać monopolizować handel”.

Jeśli tak się nie stanie? „To będzie dla nich absolutnie początek końca” – mówi Anderson. „To branża tak zdominowana przez stare idee i tradycje, że po prostu nie jest odpowiednia dla dzisiejszego społeczeństwa”. A w tej nowej fali feminizmu, być może nie jest złym pomysłem, jeśli kobiety trzymają cugle. „Firmy prowadzone przez kobiety wiedzą, jak dobrze, uczciwie i czysto prowadzić interesy” – mówi Weiner. „Nadszedł czas, aby to naprawić”.

Zdjęcie na stronie głównej: kolekcja Anna Sheffield Flying Flowers. Zdjęcie: Jason Wyche

Chcesz najpierw zapoznać się z najnowszymi wiadomościami z branży modowej? Zapisz się do naszego codziennego biuletynu.