Taylor Tomasi-Hill zawsze była o krok przed ewolucją branży modowej

instagram viewer

Zdjęcie: Daniel Zuchnik/Getty Images

Na wiele sposobów, Taylor Tomasi- HillJej kariera ewoluowała wraz z branżą modową, a jej życiorys odzwierciedla, jak zmieniły się losy – i być może, w konsekwencji, wpływowi maklerzy.

Była redaktorką czasopisma w czasach, gdy w popularnej wyobraźni był to szczyt glamour, kiedy nazwiska na mastheadach zaczęły być ulubionymi w stylu ulicznym. (Tomasi-Hill, z upodobaniem do nadruków i jasnorudymi włosami, od dawna ulubiony temat fotografów czekała poza pokazami podczas tygodnia mody.) Porzuciła wydawnictwo, by pracować w e-commerce w 2012 roku, dla ledwie rocznej firmy o nazwie Operandy modowe. Doświadczenie zawodowe i specjalistyczne zdobyła w czterdzieści pięć dziesięć, zanim ostatecznie wylądujesz w Tak, aplikacja zakupowa oparta na sztucznej inteligencji który zaczął pojawiać się na pierwszych stronach gazet na kilka miesięcy przed jego publikacją, ponieważ fajna inwestycja 30 milionów dolarów z Forerunner Ventures, True Ventures, NEA i innych.

Tomasi-Hill zawsze była związana z modą, biorąc pod uwagę, że jej rodzice prowadzili odnoszący sukcesy salon z akcesoriami dla dzieci w Dallas. Ale mówi, że branża nie była czymś, co tak bardzo śledziła. „Poszedłem do szkoły artystycznej i studiowałem wzornictwo przemysłowe” – mówi Fashionistce Tomasi-Hill przez telefon. „Do pierwszego roku myślałem, że skończę studia i zostanę projektantem mebli, ale [szkoła] wprowadziła zasadę odbywania stażu, aby ukończyć studia, i skończyło się na tym, że zacząłem pracować dla

W."

To były wczesne lata 2000 – „szczyt magazynu”, wspomina Tomasi-Hill. A przez następną dekadę będzie zajmowała miejsce w pierwszym rzędzie przy zmieniającym się opisie stanowiska redaktora działu mody.

„Kiedy zaczynałem w 2002 roku, montażyści byli za kulisami. Teraz jest zupełnie inaczej: redaktorzy są bardzo zorientowani w przyszłość i reprezentatywni dla marki; niektórzy są influencerami, inni mają większy wpływ na publikacje i marki – wyjaśnia. Ponadto, na początku swojej kariery, „nie było listy kontrolnej reklamodawców w [zestawie]”, wspomina – przez kiedy odeszła od publikacji, „[byłeś] w zasadzie powiedziano ci, co musisz założyć strona."

Przez lata Tomasi-Hill pracował w W, Moda dla nastolatków oraz Marie Claire. I nawet jako redaktorka odeszła od niektórych ustalonych (lub oczekiwanych) części pracy, głównie dlatego, że nie widziała sensu. Na przykład: „Czułam, że siedzenie przy ośmiu do dziesięciu wystawach dziennie jest stratą czasu — ale słyszałam o tych wszystkich targach, na które tak naprawdę chodzili tylko kupujący”, mówi; więc poprosiła swojego szefa w Teen Vogue, aby pozwolił jej zamiast tego pójść do nich. To pozwoliło jej zidentyfikować wschodzące marki, które mogłaby zaprezentować w magazynie i „stało się to moją pasją. Odkryłem, że to, co naprawdę kocham, to pomaganie i mentorowanie tym młodym talentom”.

Mniej więcej w tym czasie Tomasi-Hill zaczęła zauważać inne niespójności w systemie mody. Wspomina, że ​​pod koniec miesiąca mody rozmawiała z innymi pracownikami wyższego szczebla, podczas których omawiali historie, które chcieliby zrealizować i produkty, które chcieliby nakręcić na podstawie wszystko, co widzieli na wybiegach w Nowym Jorku, Londynie, Mediolanie i Paryżu — ale widząc rozbieżność między elementami, które wyróżnili redaktorzy, a tymi, które faktycznie złożyli klienci detaliczni dla. Wiele razy, jak mówi, próbowali dzwonić tylko po to, by dowiedzieć się, że w ogóle nie zostały kupione. Nic dziwnego, że jej kolejnym krokiem było przejście do Moda Operandi w 2011 roku.

Rola Tomasi-Hill jako dyrektora kreatywnego w Moda Operandi miała być rozwiązaniem problemu posiadania zarówno kupującego, jak i kreatywnego łącznika, gdzie „kupujący idzie i kupuje, a potem rzuca [swoje zakupy] na kreację i mówi, żeby zrobić z nią coś fajnego, bez kontekstu”. Była to dla niej również okazja, aby uzyskać dostęp do technologii cyfrowej doświadczenie, coś, czego tak naprawdę nie miała w swojej dekadzie w pracy wydawniczej, ale rozumiała, że ​​będzie ważne w zmieniającym się krajobrazie mody, zwłaszcza gdy nadejdzie wyprzedać.

„Wiedziałem, że muszę się czegoś nauczyć i myślę, że praca jest o wiele bardziej interesująca, gdy trzeba się czegoś nauczyć, a także wnieść swój wkład”.

Mówi, że Moda Operandi była przyspieszonym kursem w zakresie danych i analityki, co potwierdziło jej, że chce pracować w modowych rolach, które łączą w sobie ilość i kreatywność. Ale po chwili się wypaliła.

„Pracowałem w startupie. Byłem nie tylko dyrektorem kreatywnym, nadzorowałem wszystkie prace redakcyjne i zakupowe. Podróżowałem [wiele] miesięcy w roku na koncerty, a ponadto byłem w Abu Dhabi i Dubaju, Brazylia — na całym świecie, edukując klienta na temat tego, czym była pre-order i czym była Moda” – wyjaśnia. „Doszło do tego, że nie miałem już jasności co do tego, czym właściwie się pasjonuję. Czułem, że lepiej będzie, jeśli poświęcę trochę czasu i zastanowię się, co naprawdę chcę zrobić”.

Ten rozdział jest chyba najbardziej znany jako TTH kwitnie, kwiaciarni Tomasi-Hill. Chociaż była to przerwa w „tradycyjnej” roli modowej, plan nie miał nigdy odejść od mody, szybko wyjaśnia: „To nie było tak, że odchodzę na zawsze. To naprawdę pomogło mi zresetować się i zrozumieć, co zamierzam zrobić”. Jednak to ukształtowało sposób, w jaki wybierała prace, które posuwały się naprzód.

Historia powstania firmy, nad którą Tomasi-Hill pracowała przez dwa lata, brzmi następująco: zaraz po odejściu spotykała się z takimi markami jak Diane von Furstenberg i Tory Burch Moda Operandi i wysłała w podziękowaniu własne kompozycje kwiatowe — przyciągnęły one uwagę właściwych osób i wkrótce te właśnie marki zaczęły ją zamawiać. wydarzenia.

„Bardzo szybko przekształciło się to w wielki biznes z mojej kuchni” – mówi. „Mój mąż nie podobał się, że przyniosłam do mieszkania dwie lodówki z kwiatami”.

Niedługo potem Tomasi-Hill dowiedziała się, że jest w ciąży, więc niekoniecznie chciała brać udział w rozmowach kwalifikacyjnych na pełnoetatowe stanowiska. A TTH Blooms zapewniało stałą pracę twórczą, która utrzymywała ją blisko branży modowej, więc nie wydawała się to nagląca. Co więcej, utrwaliło zestaw niezbywalnych warunków, których potrzebowałaby od każdego przyszłego pracodawcy.

„W każdej pracy, którą podjąłem, zawsze była jedna rzecz, o której jestem bardzo szczery, a mianowicie, że nie chcę być tylko twarzą marki”, mówi Tomasi-Hill. „Nie chcę siedzieć cały dzień na pokazach mody. Nie chcę spędzać czasu tylko na obiadach z tymi samymi ludźmi przez 30 dni cztery razy w roku. Nie chcę być tak długo z dala od rodziny. Cieszę się, że mogę podróżować, jestem szczęśliwy, że jestem związany z branżą, ale jest na to sposób, w którym możesz robić jedno i drugie”.

Oprócz tego, jej rola musiałaby być zaangażowana w biznesową stronę firmy i musiałaby odgrywać rolę w promowaniu marek. Tak było w przypadku Forty Five Ten, gdzie była wiceprezesem dyrektora kreatywnego i mody od końca 2015 roku do początku 2018 roku (i koncertu, który przeniosła ją i jej rodzinę do Dallas, gdzie nadal mieszka) i tak jest w przypadku The Yes, gdzie przebywała od lata 2018.

Tomasi-Hill poznała współzałożycielkę Julie Bornstein niedługo po tym, jak opuściła sklep specjalistyczny z siedzibą w Teksasie. „To nie był nawet wywiad – ktoś nas połączył i rozmawialiśmy tylko o tym, co robiła” – mówi. „W naszej jednogodzinnej rozmowie wiedziałem, że jest kobietą, z którą chciałem pracować”.

Teraz jest dyrektorem kreatywnym i modowym aplikacji zakupowej, gdzie, jak mówi, jest w stanie zrobić to, co sprawiło, że przed laty tak pasjonowała się pracą jako redaktor: pomagać markom w rozwoju.

„Będziemy świadkami tak wielu zmian w ciągu najbliższych dwóch lat, następnych kilku miesięcy, następnych kilku dni — wszystko zmienia się co godzinę, ale powiedziałabym, że to, co jest teraz ekscytujące [w modzie], to to, że myślę, że to jest czas, kiedy możemy się zresetować ”- wyjaśnia. „Zawsze rozmawiamy o tym, co musi się zmienić i wszyscy mamy pomysły, ale teraz ich wdrożenie zależy od marek. Myślę, że wiele marek będzie walczyło, ale myślę, że zobaczymy, jak wiele marek przejmie kontrolę. Przywracamy markom moc i prawdziwie współpracujemy z nimi. Mamy technologię, która zmienia sposób, w jaki robimy zakupy online, dlatego jestem z The Yes”.

Chcesz więcej Fashionistek? Zapisz się do naszego codziennego biuletynu i otrzymuj nas bezpośrednio do swojej skrzynki odbiorczej.