Dlaczego bostońscy detaliści odbiją się od bombardowań w maratonie

instagram viewer

Coś tak przerażającego jak Bombardowanie w maratonie bostońskim nie odchodzi. Jeśli 11 września 2011 r. będzie jakąś wskazówką, miasto będzie odczuwać jego reperkusje przez wiele lat. Ale jest jedna wielka różnica między teraźniejszością a teraźniejszością. Dziś żyjemy w świecie, który jest niestety bardziej przygotowany na takie tragedie.

Dlatego eksperci przewidują, że detaliści z Bostonu pozostaną „Boston silni” w przyszłym roku, zamiast tracić sprzedaż. „Niemal sądzę, że przyniesie to odwrotny skutek”, mówi Ken Morris, partner w firmie konsultingowej Boston Retail Partners. „Ludzie są wkurzeni. Zrobią wszystko, aby wspierać lokalne firmy, aby udowodnić, że „jesteśmy twardsi niż to”.

„Myślę, że to akceptacja rzeczywistości” – dodaje dr Robert Passikoff, założyciel firmy konsultingowej Brand Keys z siedzibą w Nowym Jorku. „Kiedy ludzie rozumieją, że wsparcie jest potrzebne, okazują się”.

Nawet w sobotę, kiedy większość sklepów na Boylston Street (miejsce zamachów) i Newbury Street (odpowiednik miejskiej Piątej Alei) została ponownie otwarta, tłumy były stosunkowo gęste. „To była dość pracowita sobota”, kierownik Chico's w The Shops w Prudential Center – centrum handlowym bardzo blisko miejsca, w którym miały miejsce zamachy –

powiedział WWD. A regionalny kierownik sprzedaży Brooks Brothers powiedział gazecie handlowej, że jego dziewięć sklepów w okolicy zgłasza „mocny biznes do planu”.

Oczywiście, nawet jeśli sprzedaż dość szybko wróci do normy, problemy finansowe już się wydarzyły. Firmy miejskie straciły 250-350 milionów dolarów podczas blokady, jak donosi Time.com. Passikoff ostrzega, że ​​liczba ta brzmi znacznie gorzej niż w przypadku sprzedawców odzieży. „Jeśli potrzebowałeś koszuli w zeszłym tygodniu, a jej nie dostałeś, prawdopodobnie nadal będziesz jej potrzebować w tym tygodniu” – mówi.

Odporność społeczności może również zmniejszyć wpływ tej straty.

– Mentalność brzmi: „Musimy wrócić do biznesu, nie możemy pozwolić, aby wpłynęło to na rynek akcji lub wzorce zakupów” – mówi Morris. „Musimy to przepracować. Nie możemy dać [terrorystom] tego, czego chcą”.